Napadł na pocztę, by spłacić chwilówki

2017-03-24 9:23

Grzegorz B. (37 l.) liczył, że napad z bronią na pocztę na Żoliborzu rozwiąże jego życiowe problemy. Ale mieszkaniec małej wsi pod Kielcami tylko skomplikował sobie życie. Desperat miał ogromne długi i komornika na karku. Wczoraj przez cztery godziny zwierzał się prokuratorowi.

Do napadu na pocztę doszło we wtorek po godz. 20. Zamaskowany Grzegorz B. z pistoletem w dłoni wpadł do placówki przy pl. Grunwaldzkim i sterroryzował klientów oraz obsługę. - Dawać kasę, bo ją zabiję! - krzyczał, celując do 13-miesięcznej dziewczynki. Dzięki antyterrorystom z Komendy Stołecznej Policji udało się nakłonić desperata, żeby się poddał. Wczoraj został przesłuchany w Prokuraturze Rejonowej na Żoliborzu.

Jak ustalił "Super Express", 37-letni mieszkaniec Staszowa (woj. świętokrzyskie), przykładny ojciec i mąż, przyjechał do Warszawy swoim samochodem. Napad na żoliborską pocztę planował od dawna. Był tam wcześniej kilka razy, żeby sprawdzić organizację placówki i m.in. ochronę. Broń miał wcześniej przygotowaną, kupił ją przez internet w 2011 roku. Liczył, że daleko od domu dokona napadu życia i nikt go nie namierzy. Podczas przesłuchania wyznał, że był to akt desperacji, bo tonął w długach z powodu niespłaconych kredytów chwilówek. Mogło to być nawet kilkaset tysięcy złotych!

- Podejrzany usłyszał zarzut dokonania rozboju z użyciem broni palnej, zarzut posiadania broni bez zezwolenia oraz kierowania gróźb karalnych wobec funkcjonariuszy policji, a także zmuszania do określonego zachowania pracowników poczty i klientów. Grzegorz B. przyznał się i złożył obszerne wyjaśnienia - mówi Łukasz Osiński, szef żoliborskiej prokuratury. Wczoraj do sądu trafił wniosek o jego aresztowanie. 37-latkowi grozi od 3 do 12 lat odsiadki.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki