WARSZAWA: Straż miejska pilnuje mostu Śląsko-Dąbrowskiego zamiast porządku

2011-11-07 2:45

Paranoja! Strażnicy miejscy chyba zapomnieli, od czego są i jakie są ich zadania. Od czasu zamknięcia mostu Śląsko-Dąbrowskiego nie robią nic innego oprócz wlepiania mandatów krnąbrnym kierowcom. Wypisali już ponad trzy tysiące kar. W tym czasie na praskich ulicach grozę sieją podpici menele i chuligani.

Strażnicy miejscy nie mają sobie nic do zarzucenia. I z dumą informują o kolejnych karach za łamanie zakazu wjazdu na zamkniętą Trasę W-Z. - Do 3 listopada wystawiliśmy 3218 mandatów - podał Krzysztof Mich z zespołu prasowego straży miejskiej. Dziennie są w stanie wystawić od 152 do 257 mandatów! To oznacza ponad półtora miliona złotych w kasie straży! Najwyraźniej strażnicy idą na rekord. Tymczasem w okolicach placu Wileńskiego brakuje patroli. Nawet za dnia zdarzają się nieprzyjemne sytuacje. Nie lepiej jest w pobliżu Dworca Wschodniego. Tam bezdomni lub podpici menele zaczepiają pasażerów, prosząc o drobne na alkohol. - Nie można spokojnie podejść do okienka i wyciągnąć pieniędzy, bo zaraz podbiegają i nękają - skarży się Barbara Strodzka (20 l.). - Powinno tu być zdecydowanie więcej straży miejskiej, zwłaszcza w nocy - mówi stanowczo. - Niestety, kiedy jest potrzebny, patrolu ani widu, ani słychu - dodaje.

Trudno się jednak dziwić strażnikom... Po co użerać się z pijakami, skoro na moście Śląsko-Dąbrowskim służba łatwa, przyjemna i do tego łatwy zarobek? 500- -złotowy mandat za złamanie zakazu wjazdu na most nie może się równać ze 100-złotowym za spożywanie alkoholu w miejscu publicznym, zwłaszcza że często jest problem z jego wyegzekwowaniem. Tym bardziej nie opłaca się ścigać zaśmiecających ulice chuliganów, bo kara za to wynosi "zaledwie" 50 złotych.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki