Dochodziło sobotnie południe, gdy na terenie centrum handlowego M1 w Markach pojawiła się bezdomna 63-latka. - Zadzwoniła do nas osoba, która została zaczepiona przez tę kobietę. Miała ona przy sobie nóż i zachowywała się agresywnie - mówi "Super Expressowi" podinsp. Magdalena Bieniak z Komendy Stołecznej Policji. Kiedy patrol pojawił się na miejscu, kobiety już nie było. Przechodnie twierdzili, że 63-latka poszła w stronę pobliskiego Lasu Bródnowskiego, więc policjanci ruszyli między drzewa. Dotarli do znajdującego się na tyłach jednostki wojskowej zlepionego z gałęzi, pianki montażowej i cegieł koczowiska. Okazało się, że 63-latka zabarykadowała się w szałasie, w którym od kilku lat nocują bezdomni.
Policjanci próbowali się do niej dostać i poprosili o pomoc strażaków, którzy mieli piłami rozciąć gałęzie. Nagle kobieta wyskoczyła z szałasu z nożem w jednej ręce i szpadlem w drugiej. Zachowywała się agresywnie. Krzyczała do mundurowych, że ich pozabija i, jak twierdzą świadkowie, rzuciła w kierunku jednego z policjantów nożem, który na szczęście odbił się rękojeścią od funkcjonariusza. - Policjanci wezwali ją do zachowania zgodnego z prawem, nie zastosowała się do tych poleceń. Potem użyli paralizatora - mówi Magdalena Bieniak. Ten okazał się nieskuteczny, bo bezdomna miała na sobie kilka warstw ubrania.
63-latka ani myślała się uspokoić, więc policjanci sięgnęli po broń. - Funkcjonariusze oddali strzał ostrzegawczy. Potem padły strzały w kierunku jej nóg - relacjonuje policjantka. Kobietę dosięgły cztery z ośmiu kul. Ranioną w nogi 63-latką zajęło się pogotowie. Potem trafiła do szpitala, gdzie przebywa pod ochroną policji. Jej życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
Sprawę bada prokuratura. Sami policjanci będą prowadzili też własne postępowanie, bo w czasie akcji została użyta broń. - To standardowa procedura - mówi Magdalena Bieniak.