Szykują nowe referendum w sprawie Gronkiewicz-Waltz

2015-07-11 4:00

Nowe referendum w sprawie odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz? To możliwe. Ale na razie przeciwnicy prezydent Warszawy chcą udowodnić, że notorycznie łamie ona prawo i doprowadzić do interwencji premiera w stolicy.

Największych wrogów Hanna Gronkiewicz-Waltz ma dziś na Bemowie. Nieuznawany przez Ratusz burmistrz tej dzielnicy Krzysztof Zygrzak od początku kadencji próbuje udowodnić, że prezydent Warszawy łamie przepisy, ignorując demokratyczny wybór bemowskich władz, bo nie przekazała im żadnych pełnomocnictw do podejmowania decyzji i nie płaci pełnych pensji. - Nie muszę tego robić, skoro tym osobom nie ufam - odpowiada prezydent.

Dziś więc Bemowem rządzą jej dwaj pełnomocnicy z burmistrzowskimi pensjami. A Zygrzak i jego zastępcy od niedawna dostają po 1,8 tys. zł brutto miesięcznie - to wynik pozwania Hanny Gronkiewicz-Waltz do sądu. Burmistrz nie ustaje w walce i złożył właśnie w sądzie kolejny pozew przeciwko prezydent. Zarzuca jej dyskryminację ze względów politycznych, domaga się miliona złotych odszkodowania i na 800 stronach wylicza czym, jego zdaniem, łamie ona prawo. Jeśli prezydent przegrałaby tę sprawę, konsekwencje polityczne mogą być poważne.

- Istnieje przepis, że jeśli wójt, burmistrz lub prezydent wielokrotnie łamie prawo, premier może odwołać go ze stanowiska - mówi kolejny adwersarz Hanny Gronkiewicz-Waltz, były burmistrz Ursynowa, dziś radny miasta Piotr Guział.

Były już takie przypadki. Donald Tusk odwoływał w 2013 i 2014 roku wójtów gmin w Wielkopolsce i w woj. opolskim za to, że nie uznawali wybranych w konkursie dyrektorów szkół. - A tu prezydent nie uznaje demokratycznie wybranego burmistrza! - mówią bemowscy samorządowcy.

Gdy w 2001 r. prezydent Warszawy Lech Kaczyński podobnie ignorował władze Wawra - przegrał w sądzie i musiał zapłacić odszkodowanie. Możliwe, że Hanna Gronkiewicz-Waltz usłyszy podobny wyrok. To zjednoczy jej przeciwników politycznych do kolejnych kroków. Scenariusz ich działań jest taki: jeśli po jesiennych wyborach zmieni się władza w kraju, mieszkańcy stolicy wnioskują do wojewody o odwołanie prezydenta stolicy. Ten przekazuje wniosek do premiera. Jeśli premier nie zechce odwołać prezydent Warszawy, opozycja zorganizuje referendum pod hasłem "Hanna Gronkiewicz-Waltz musi odejść".

- Dziś nie ma podstaw do organizowania referendum. Ale z czasem pewnie ich przybędzie - konkluduje Piotr Guział.

- Poczekajmy do decyzji sądu. My na razie robimy wszystko, by mieszkańcy nie odczuli efektów politycznych gierek prowadzonych przez burmistrza Bemowa - komentuje rzecznik Ratusza Agnieszka Kłąb.

Poprzednie warszawskie referendum - w 2013 roku - nie udało się, bo, choć za odwołaniem prezydent było 93 proc. głosujących, wzięło w nim udział zbyt mało osób.

Zobacz: WARSZAWA. Nie będzie tramwaju na Białołękę

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki