Warszawa. Przez urzędników jestem inwalidą

2013-09-04 10:20

Lekarze nie chcieli go operować, bo był bezdomny. Gdy po latach wędrówek po urzędach i błagań otrzymał mieszkanie komunalne na Woli, na operację biodra może być za późno. - Przez bezduszność urzędników zostanę kaleką do końca życia - skarży się emeryt Marceli Galski (67 l.).

Sześć lat temu lekarze stwierdzili u pana Marcelego zwyrodnienie stawu biodrowego. Trafił do szpitala przy ul. Szaserów, ale chirurg odmówił wstawienia protezy. Napisał: "Z uwagi na brak miejsca zamieszkania odmowa wykonania zabiegu". Uzależnił to od posiadania lokum do rehabilitacji. Zatem Galski - który wynajmował mieszkanie lub pomieszkiwał u znajomych (w 2007 r. na Bemowie), zaczął się ubiegać o mieszkanie komunalne.

- Złożyłem podanie na Wolę, bo tam jest największa rotacja lokatorów mieszkań komunalnych. Gdyby wtedy urzędnicy podali mi pomocną dłoń, dziś nie chodziłbym o dwóch kulach - mówi Marceli Galski.

>>> Wzrasta liczba bezdomnych

Sprawa się przedłużała, m.in. ze względu na wątpliwości, czy wolno dać lokum osobie, która na Woli nie mieszka. Galski pielgrzymował po decydentach, posłach, radnych. Spotkał się z Hanną Gronkiewicz-Waltz (61 l.). - Nie pomogła. Powiedziała, że mogę na nią pisać donosy - mówi Marceli Galski. - Po chrześcijańsku jej wybaczam, ale pójdę do referendum, by ją odwołać - zapowiada dziś. Prezydent nie komentuje tej sprawy. - Zawsze w tego typu sytuacjach sprawdzamy, czy jest uzasadnienie dla szybszego przyznania mieszkania. A ten pan przecież mieszkanie otrzymał - mówi rzecznik Ratusza Agnieszka Kłąb (38 l.).

Do mieszkania na Woli Marceli Galski wprowadził się w 2010 roku. Wcześniej - w 2008 r.

- proponowano mu 14-metrowe, potem 16-metrowe, na piętrze, bez windy. - Odmówiłem, bo nie było ani wanny, ani miejsca na materac

do rehabilitacji. A po operacji nie wszedłbym nawet do domu po schodach - wyjaśnia. Teraz - gdy już mógłby mieć operację - jego stan się pogorszył. Po latach zwyrodnienie objęło drugie biodro i są przeciwwskazania do zabiegu.

Władze Woli przekonują jednak, że w sprawie pana Galskiego są w porządku. - W ciągu 1,5 roku otrzymał trzy propozycje pełnowartościowych mieszkań. Stwierdzenie, że urzędnicy w tej sprawie wykazali się opieszałością, jest bezpodstawne i nie fair w stosunku do setek osób w trudnej sytuacji, które czekają w kolejce na lokal komunalny znacznie dłużej - komentuje rzecznik urzędu dzielnicy Monika Beuth-Lutyk.

 

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki