Warszawa. Zabójcy naszego syna powinni zgnić w więzieniu

2014-11-25 3:00

Do krwawej masakry na Grochowie doszło prawie rok temu. Uzbrojeni w noże Maciej S. (34 l.) i Wiktor Ł. (28 l.) zaatakowali grupę mężczyzn, którzy hałasowali na klatce schodowej. Wczoraj stanęli przed sądem oskarżeni o zamordowanie Dominika (?25 l.) i usiłowanie zabójstwa trzech jego kolegów. Twierdzili, że działali w samoobronie, choć nie odnieśli żadnych obrażeń. Rodzina ofiary chce dla zwyrodnialców dożywotnich wyroków.

W niedzielę 15 grudnia wieczorem Łukasz B. (22 l.), Łukasz B. (28 l.), Steven J. (34 l.) i Ryszard M. (40 l.) pili piwo na klatce schodowej bloku przy ul. Ostrobramskiej 136. Ich mała nasiadówka zirytowała mieszkańca parteru Wiktora Ł. i jego kolegę Macieja S. Pijani mężczyźni, chcąc zaprowadzić porządek na korytarzu, uderzyli 22-latka w twarz i kazali się wszystkim wynosić. - Nie szukaliśmy konfliktów, dlatego wyszliśmy z bloku i poszliśmy dopić piwo do podziemnego przejścia przy Ostrobramskiej - przypomina 28-letni Łukasz.

Ryszard poszedł do domu, ale po drodze spotkali Dominika. Tego, co działo się później, nie zapomną do końca życia.- Tych dwóch mężczyzn wyszło z bloku i biegli w naszą stronę. Widziałem, że trzymają coś w rękach. Chwilę później chodnik był cały we krwi - opowiada 28-latek. Dominik zginął na miejscu, reszta z dziurami w brzuchach trafiła do szpitala.

Prokuratura nie ma wątpliwości, że Wiktor Ł. i Maciej S. działali z zamiarem zabicia całej czwórki. Wczoraj w sądzie okręgowym oskarżeni twierdzili jednak, że to oni są ofiarami. - My chcieliśmy iść na pizzę do centrum handlowego, a oni nas zaatakowali! Musieliśmy się bronić - zeznał 34-latek. Nie umiał jednak wyjaśnić, dlaczego miał przy sobie nóż, który ukrył w rękawie. Z kolei Wiktor Ł. upiera się, że jest niewinny. - Ja dostałem cios w głowę i się przewróciłem. Gdy się podniosłem, było po wszystkim. Mogę się poddać badaniu wariografem, żeby to udowodnić - powiedział drugi sprawca.

Rodzina ofiary, która występuje w roli oskarżycieli posiłkowych, nie ma litości dla zabójców Dominika. - Odebrali mojemu synkowi życie z zimną krwią. On im nic nie zawinił, pojawił się po prostu w złym miejscu o złym czasie. Życzę im, żeby zgnili w więzieniu - powiedziała po rozprawie zapłakana Irena Miecznikowska.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki