Wypadek w Pniewitach. Pod kołami pociągu zginęło dwoje małych dzieci!

2015-06-05 13:08

Masakra na torach. Na przejeździe kolejowym w Pniewitach (woj. kujawsko-pomorskie) mknący z prędkością 100 km/h pociąg zmiótł z drogi samochód z czteroosobową rodziną. Na miejscu zginęli trzyletnia Zosia i sześcioletni Mateusz. Ich rodzice walczą o życie w szpitalu. Gdy ratownicy zabierali z miejsca tragedii zwłoki dzieci, oszalały z bólu dziadek ofiar powtarzał jak w transie: "Pociąg zabił moje maleństwa"...

To, że na przejściu dojdzie do tragedii, było jedynie kwestią czasu. Znajduje się na górce, tuż za zakrętem. Kierowca, który podjeżdża pod znak "Stop", widzi tylko stromą skarpę. W dodatku pociągi też wyjeżdżają zza zakrętu i do ostatniej chwili po prostu ich nie widać. Nie ma wątpliwości, że to arcyniebezpieczne miejsce. A jednak mieszkańcy Pniewit, maleńkiej wioski nieopodal Chełmna, od lat są na nie skazani, bo droga przez tory to ich jedyny łącznik ze światem. I codziennie ryzykują życie, przedostając się na drugą stronę...

W środę tuż przed godz. 16 na drugą stronę usiłowali przejechać Kamila i Filip O. ze swoimi dziećmi - trzyletnią Zosią i sześcioletnim Mateuszem. Wyruszyli z domu na długi weekend roześmiani, pełni dobrych myśli o cudownym wypoczynku. Ujechali niespełna sto metrów, bo taki dystans dzieli ich nowy dom od przejazdu. Za kierownicą siedziała Kamila. Świadkowie tragedii twierdzą, że zatrzymała się przed torami. - Nie zobaczyła pociągu, bo go nie mogła zobaczyć - komentują.

Śmierć nadjechała z prędkością 100 km/h. Maszynista pociągu relacji Toruń - Grudziądz nawet nie próbował hamować. Lokomotywa uderzyła w tył samochodu, akurat tam, gdzie siedziały dzieci. Zosia (+3 l.) i Mateusz (+6 l.) nie mieli żadnych szans. Ich rodzice jakimś cudem przeżyli. Ciężko ranna Kamila (31 l.) trafiła do szpitala w Bydgoszczy, jej mąż Filip (31 l.) - do Grudziądza. Oboje walczą o życie.

Mieszkańcy Pniewit są wstrząśnięci. Tuż po tragedii opowiadali o kochającej się rodzinie, dla której dzieci były całym światem. 3-letnia Zosia chodziła do gminnego przedszkola w Lisewie do grupy Biedronek. Mateuszek w tym roku miał skończyć pierwszą klasę... - My tego tak nie zostawimy. Już ponad rok temu pisałem do dyrekcji kolei w Gdańsku, żeby zajęli się tym przejazdem, żeby zamontowali sygnalizację świetlną i dźwiękową. Nawet mi nie odpisali - mówi twardo Andrzej Grzędziński (60 l.), sołtys Pniewit. Mieszkańcy wioski liczą na to, że śledczy zajmą się też urzędnikami w kolejarskich mundurach.

 

Zobacz: Pocięli dziewczynę nożem i grozili, że wydłubią jej oko. Brutalny napad w Warszawie

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki