Wzruszająca historia z Kolna. Strażak osierocił 1,5-roczną córeczkę

2015-12-14 12:44

Do takiego poświęcenia może być zdolny tylko prawdziwy bohater! Sebastian Bogdański (+37 l.), strażak ochotnik z Kolna (woj. warmińsko-mazurskie), zginął w makabrycznym wypadku. Do ostatniej chwili tak manewrował samochodem, żeby nie roztrzaskać czołowo nadjeżdżającego auta.

Sebastian Bogdański nieraz ratował życie innym. Każdą wolną chwilę poświęcał pracy w ochotniczej straży pożarnej. Feralnego dnia jechał swoim volkswagenem vento drogą koło Bartoszyc. Nocne przymrozki zrobiły swoje. Nagle stracił panowanie nad samochodem. I to w chwili, kiedy z naprzeciwka nadjeżdżało audi 80.

Oba pojazdy gnały na siebie z dużą prędkością. Sebastian Bogdański tak manewrował swoim autem, żeby nie doprowadzić do zderzenia czołowego, w którym zginęliby wszyscy. Zdołał odbić w prawo, ale jego volkswagen uderzył w tył audi. Strażak zginął na miejscu. Kierowca drugiego samochodu i jego pasażerowie zostali tylko lekko poobijani. Zdołali wyjść z auta, zanim stanęło w płomieniach. Kiedy na miejsce przyjechali strażacy ratownicy, ze łzami w ochach patrzyli na martwe ciało swojego kolegi. Nie byli w stanie nic zrobić.

- Sebastian był wspaniałym mężem i ojcem. Tak bardzo cieszył się z każdej wspólnej chwili z rodziną - mówi Agnieszka Bogdańska, jego żona. Strażak ochotnik osierocił malutką Marysię (1,5 roku). Pogrążona w żałobie rodzina i przyjaciele ze smutkiem szykują się do ostatniej posługi, którą mogą mu oddać. W niedzielę wspólnie modlili się w jego intencji.

Zobacz: Kraków: przy Moście Zwierzynieckim znaleziono zwłoki mężczyzny. To znany didżej?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki