Z zemsty wepchnęli go pod autobus

2016-03-17 3:00

Przed sądem zgrywali niewiniątka. Twierdzili, że to był nieszczęśliwy wypadek, że ich ofiara jest sama sobie winna. Prokurator Monika Ciukas nie miała jednak wątpliwości - to była zbrodnia zabójstwa. W Łodzi dobiegł końca proces trzech mężczyzn, którzy w grudniu 2014 roku w pobliskich Pabianicach wepchnęli pod jadący autobus rowerzystę. Piotr Królik (+31 l.) zginął na miejscu.

Ta śmierć zbulwersowała całą Polskę. Piotr Królik przemierzał swoim rowerem ulice Pabianic. W pobliżu ryneczku przyul. Nawrockiego czekało na niego dwóch mężczyzn - Konrad B. (25 l.) i Łukasz G. (28 l.), którzy chwilę wcześniej wysiedli z auta prowadzonego przez ich znajomego Kamila K. (20 l.). Chcieli się zemścić, bo rowerzysta zwrócił kierowcy uwagę, gdy ten zawracał w niedozwolonym miejscu. Konrad B. popchnął go prosto na jadący autobus. Pan Piotr uderzył głową w boczną szybę. Zakrwawiony, martwy padł na ziemię.

Konrad B. usłyszał zarzut zabójstwa, jego dwaj kompani usiłowania pobicia o charakterze chuligańskim. Wszyscy stanęli przed sądem.

Podczas wczorajszej rozprawy prokurator, obrońcy i sami oskarżeni wygłosili mowy końcowe. - Gdyby szacunek do życia był u oskarżonych ponad wszystko, tej sprawy by nie było - grzmiała prokurator Monika Ciukas. Dla głównego oskarżonego zażądała kary 15 lat więzienia, przyjmując jako kwalifikację czynu jego dokonanie z tzw. zamiarem ewentualnym, co oznacza, że Konrad B. nie chciał bezpośrednio zabić, ale musiał liczyć się z tragicznymi skutkami swojego postępowania. Dla jego kumpli domagała się kar po 3 lata więzienia.

Oskarżeni prosili o uniewinnienie. - Nie chcieliśmy zabić, to był wypadek - mówili.

Zobacz też: Dolny Śląsk: Bus przewożący dzieci DACHOWAŁ

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki