Ta zbrodnia wstrząsnęła opinią publiczną. Była tak bestialska, że sąd nie miał dla jej sprawcy litości - wymierzył mu najwyższą możliwą karę, a także zezwolił na podanie nazwiska i publikację wizerunku zwyrodnialca. On sam podczas procesu nie wykazał skruchy i nie czuł żalu. Gdy sędzia wyliczała jego zbrodnicze czyny, nawet nie drgnęła mu powieka...
To się zdarzyło w listopadzie 2014 r. w podwrocławskich Komornikach. Ratajczak zaatakował Dominikę, gdy wracała do domu z lekcji angielskiego. Był późny poniedziałkowy wieczór. Zwyrodnialec wykorzystał ciemności - rzucił się na dziewczynę, chwycił za ramiona, zaciągnął ją do przydrożnego rowu i tam usiłował zgwałcić. Opór ofiary tylko go rozwścieczył. Zaczął dźgać ją na oślep nożem.
- Ciosów było przynajmniej 48 - wyliczała sędzia Hojeńska, opisując makabryczne szczegóły zbrodni. Publiczność na sali rozpraw zamarła z wrażenia, słysząc, że Dominika błagała bestię o darowanie życia, a on z wściekłością przebił nożem jej szyję. Potem obnażył zakrwawione, martwe ciało, chwilę mu się przyglądał, a następnie włożył nóż do pochwy ofiary i zaczął wykonywać ruchy imitujące stosunek seksualny. Na koniec wyrzucił nóż i bezcześcił zwłoki samą ręką.
Dlaczego to zrobił? Czemu zdrowy psychicznie człowiek, co potwierdzili biegli, dopuścił się tego czynu? Ratajczak tłumaczył, że tego dnia sprzedawczyni w sklepie nie chciała przyjąć od niego butelek na wymianę, a potem rozlała się mu zupa. To wywołało u niego agresję i chęć zgwałcenia jakiejś kobiety. Trafiło na Dominikę... Rodzice dziewczyny byli obecni na ogłoszeniu wyroku. Nie chcieli go komentować. Cały czas wtuleni w siebie cicho łkali. Zaraz po zbrodni mama Dominiki mówiła jednak zdecydowanym głosem: - Ta bestia powinna zginąć w męczarniach, jak moja córka! On nie zabił tylko jej. Zabił całą naszą rodzinę!
Zobacz: Przełom w sprawie zaginięcia Ewy Tylman? Dziś kolejny eksperyment procesowy nad Wartą