Zamordowała Kazika, bo nie czyścił kryształów! HORROR w Łodzi

2015-05-14 9:28

Mieszkali po sąsiedzku. Niemal codziennie mijali się w drodze do sklepu czy kiosku z gazetami. Wreszcie trzy lata temu Kazimierz J. (+72 l.) i Ewa K. (57 l.) z Łodzi zostali parą kochanków. Spędzili ze sobą trzy namiętne, ale też pełne emocjonalnych eksplozji lata. Finał tego romansu okazał się tragiczny - kobieta w szale zadźgała swojego ukochanego.

Oboje mieszkali w blokach w łódzkiej dzielnicy Widzew. Kiedy trzy lata temu połączyło ich płomienne uczucie, zamieszkali ze sobą. Trochę u niego, trochę u niej. W maju rok temu Ewa K. zaczepiła pod klatką schodową jednego z sąsiadów.

- Kaziu nie żyje - powiedziała tylko.

Gdy oboje weszli do mieszkania, mężczyzna leżał martwy w kałuży krwi. Na miejsce wezwano policję i pogotowie. Nim przyjechali, kobieta zdążyła uciec. Została zatrzymana kilkadziesiąt minut później. Ręce miała umazane krwią.

- Skąd ma pani tyle krwi? - spytali policjanci. Zdenerwowana zaczęła ją zlizywać i wycierała ręce o spodnie. Po chwili na jej nadgarstkach zatrzasnęły się kajdanki, bo stróże prawa uznali, że w ten sposób chce zatrzeć ślady zbrodni.

W trakcie śledztwa przesłuchano sąsiadów. Zeznali, że pan Kazimierz nie miał łatwego życia ze swoją partnerką. Często dochodziło tam do awantur. Kobieta miała ponoć pretensje, że Kazio nie ściera kurzu z kryształów w kredensie. Wyzywała go z tego powodu. Doszło nawet do tego, że gdy po kolejnej awanturze mężczyzna nie chciał jej wpuścić do domu, Ewa K. podziurawiła mu nożem drzwi.

Ewa K. nie przyznała się do winy przed sądem. Wskazywała, że jej partner mógł paść ofiarą jakichś tajemniczych porachunków. Śledczy zebrali jednak na tyle mocne dowody świadczące przeciwko niej, że postawili jej zarzut zabójstwa. Kobiecie grozi nawet dożywocie.

Zobacz: Morderstwo w Żychlinie. Maksymilian W. czcił diabła, Hitlera, Trynkiewicza. Dlatego ZASZTYLETOWAŁ babcię?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki