Zginął, trenując do nielegalnych wyścigów [ZDJĘCIA]

2017-03-24 3:00

To była masakra. Wrak srebrnego, kompletnie rozbitego BMW na poboczu mokrej jezdni, a obok bezwładne ciało młodego mężczyzny, w które usiłują tchnąć życie ratownicy. Nadaremno. Mateusz G. (?20 l.) ze Stalowej Woli na Podkarpaciu nie przeżył swej ostatniej szaleńczej jazdy, gdy trenował ostre zakręty, szykując się do nielegalnych wyścigów.

Nielegalne wyścigi to w Stalowej Woli plaga. Młodzi właściciele złomu ściągniętego z zagranicznych szrotów, pospawanego, wyklepanego i koniecznie podrasowanego, od dawna urządzają tam sobie emocjonujące zawody. Mateusz G. też w nich uczestniczył. Dumny posiadacz starego BMW każdą chwilę za kierownicą poświęcał testowaniu możliwości swej maszyny, którą nieustannie udoskonalał. Aby mieć na to pieniądze, zatrudnił się nawet u okolicznego dilera francuskich marek. I właśnie w drodze do pracy na zakręcie drogi zderzył się czołowo z samochodem dostawczym.

- Padał deszcz, było ślisko, za ostro wszedł w zakręt - domyślali się ratownicy, reanimując nieprzytomnego kierowcę, którego wcześniej trzeba było wyciąć z wraku samochodu. Ich wysiłki nic nie dały i po kilkudziesięciu minutach chłopak zmarł. - W tym aucie nie odpaliła żadna poduszka powietrzna! - powiedział nam bryg. Jerzy Lipko, rzecznik prasowy miejscowej straży pożarnej. Prawdopodobnie w ogóle ich nie było...

Zaraz po wypadku w internetowej grupie "Nielegalne wyścigi" zawrzało. "Zginął chłopak, który miał tyle planów na życie. Miał tyle planów na odpicowanie tej bety, teraz będzie szusował po niebieskich autostradach" - pisali koledzy Mateusza. Ale nazajutrz te wpisy zniknęły. Zostało tylko zaproszenie Mateusza na kolejne nielegalne wyścigi oraz filmy, na których miłośnicy starych BMW szpanują swoimi brykami.

ZOBACZ: SKATOWAŁ niemowlę i utrudniał wezwanie pomocy. HORROR w Łomży!

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają

Materiał Partnerski

Materiał sponsorowany