Katastrofa smoleńska. Przebieg katastrofy pod Smoleńskiem. Co się wtedy działo?

2015-03-25 16:51

Katastrofa pod Smoleńskiem wstrząsnęła całą Polską. 10 kwietnia 2010 roku miał być dniem, w którym polska delegacja z prezydentem Lechem Kaczyńskim na czele, planowała wziąć udział w obchodach 70. rocznicy mordu katyńskiego. Niestety, samolot Tu-154 z 96 osobami na pokładzie, nie doleciał na miejsce. Rozbił się na rosyjskim lotnisku tuż przed 9.00. To tragiczne wydarzenie zostanie już na zawsze w pamięci Polaków.

Prezydent Lech Kaczyński, jego małżonka Maria, współpracownicy,politycy wszystkich partii, przedstawiciele rodzin katyńskich, to ci, którzy 10 kwietnia 2010 roku wsiedli do samolotu Tu-154. Maszyna wystartowała z lotniska na warszawskim Okęciu o 6.43. Członkowie delegacji mieli wyruszyć na obchody 70. rocznicy zbrodni katyńskiej. O 7.23 prezydencki tupolew wzbija się i kieruje w stronę Rosji. Po niecałej godzinie od startu samolot jest już w strefie powietrznej Białorusi. Piloci Tu-154 dostają sygnały, że warunki atmosferyczne na lotnisku w Smoleńsku nie są najlepsze i warto lądować na lotnisku w Moskwie lub Mińsku. Samolot leci jednak dalej. Gdy ma już podchodzić do lądowania okazuje się, że mgła na lotnisku Siewiernyj jest tak gęsta, że piloci mają problem z wylądowaniem. Chwilę później samolot z hukiem roztrzaskuje się o ziemię! Tuż po 9.00 do Polski zaczynają napływać pierwsze, straszne informacje – samolot z prezydentem rozbił się pod Smoleńskiem. Nikt, spośród 96 osób będących w Tu-154 nie przeżył. W Warszawie ludzie zaczynają gromadzić się pod Pałacem Prezydenckim, składają kwiaty i znicze. Cała Polska pogrążona jest w żałobie. Obowiązki prezydenta przejmuje Bronisław Komorowski, ówczesny marszałek Sejmu. A w Smoleńsku ratownicy przeszukują rozbity samolot w poszukiwaniu ciał. Około 15.00 polskiego czasu, dwie pierwsze trumny zostały wywiezione z miejsca tragedii. Prezes PiS Jarosław Kaczyński leci do Rosji, by zidentyfikować ciało brata. Z Polski wylatuje też premier Donald Tusk, który spotyka się z rosyjskim prezydentem Władimirem Putinem.

Sobota 10 kwietnia 2010 roku był dniem, w którym prezydent Lech Kaczyński chciał, by naród rosyjski połączył się z narodem polskim. „Katyń stał się bolesną raną polskiej historii, ale także na długie dziesięciolecia zatruł relacje między Polakami i Rosjanami. Sprawmy, by katyńska rana mogła się wreszcie w pełni zagoić i zabliźnić. Jesteśmy już na tej drodze. My, Polacy, doceniamy działania Rosjan z ostatnich lat. Tą drogą, która zbliża nasze narody, powinniśmy iść dalej, nie zatrzymując się na niej ani nie cofając” miał powiedzieć Lech Kaczyński na Cmentarzu Wojennym w Katyniu. Niestety, nie było mu to dane.

Zapisz się: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail

Zobacz: 5. rocznica katastrofy smoleńskiej. To oni ZGINĘLI pod Smoleńskiem [PEŁNA LISTA OFIAR]

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki