Oficer BOR zginął podczas zamachu. Rodzina ma prosić o odszkodowanie...Al-Kaidę

2015-06-30 11:52

Tak Polska traktuje bohaterów! Bartosz Orzechowski (+29 l.), oficer Biura Ochrony Rządu, zginął podczas zamachu terrorystycznego, osłaniając własną piersią polskiego ambasadora w Iraku. Kiedy kilka lat później jego rodzice, Bożena (58 l.) i Andrzej (65 l.) Orzechowscy, zaczęli upominać się o odszkodowanie za śmierć syna, dowiedzieli się, że swoje żądania powinni kierować do... sprawców zamachu. Mają pozwać Al-Kaidę?

3 października 2007 r. ambasador RP w Iraku gen. Edward Pietrzyk wyjechał z ambasady do rezydencji położonej w bezpieczniejszym rejonie Bagdadu. Plutonowy Bartosz Orzechowski jako funkcjonariusz BOR był w jego obstawie. W drodze doszło do zamachu. Z relacji świadków wynika, że gdy rozpętało się piekło, własną piersią zasłonił ambasadora. Ciężko ranny zmarł w szpitalu polowym. Pogrzeb, który odbył się kilka dni później w Zamościu (woj. lubelskie), był wielkim wydarzeniem. Rodzice bohatera przez pierwsze lata czuli, że ktoś się nimi interesuje: dostawali pamiątkowe pisma sławiące postawę syna itp. Z czasem to ucichło.

Po 2010 r., po katastrofie samolotu rządowego pod Smoleńskiem, kiedy rodziny ofiar szybko dostały sporą pomoc od państwa, Orzechowscy postanowili upomnieć się o podobne odszkodowanie. - Rodzina i znajomi byli przekonani, że już dawno uzyskaliśmy taką pomoc. To byłoby przecież naturalne - mówi Bożena Orzechowska. Ale nic z tego. Pismo, jakie dostali z BOR, dosłownie ścięło ich z nóg. "Uznać należy, że za tragiczne zdarzenie, jakim była śmierć B. Orzechowskiego, wyłączną winę ponoszą osoby trzecie, sprawcy zabójstwa, a nie Skarb Państwa" - czytali i nie rozumieli.

- Czy to Al-Kaida wysłała naszego syna do Iraku? Przecież on nosił polski mundur, na aucie, w którym zginął, powiewała polska flaga. Dokąd zajdziemy, jeśli tak w Polsce traktuje się bohaterów? - pytają Orzechowscy.

Ppłk Dariusz Aleksandrowicz, rzecznik prasowy BOR, zapewnia, że Biuro stanęło na wysokości zadania. Państwo przyznało też 1500 zł renty Bożenie Orzechowskiej. Ale do ugody sądowej w sprawie odszkodowania nie doszło. - Istotnym etapem jest wniesienie sprawy cywilnej przez wnioskodawców do właściwego sądu. A stwierdzenie o osobach trzecich było niefortunne i przepraszamy za te słowa. To był nasz funkcjonariusz i pamiętamy o nim. Staramy się robić wszystko, aby sprawa zakończyła się pomyślnie dla rodziców Bartosza Orzechowskiego. Musimy jednak trzymać się przepisów prawa - tłumaczy Aleksandrowicz.

Zobacz: Atak terrorystyczny w Tunezji. Bohater własnym ciałem osłonił ukochaną przed kulami

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki