Prezydent Austrii nie dotarł na pogrzeb Lecha Kaczyńskiego, bo kierowca był zmęczony

2010-04-21 11:56

Jak nie pył wulkaniczny, to podwładni, którzy opadli z sił. Zagraniczni przywódcy, którzy zapowiedzieli swoje przybycie na uroczystości pogrzebowe prezydenckiej pary do Krakowa, a potem odwołali wizytę, wymyślają coraz bardziej absurdalne wymówki. Prezydent Austrii Heinz Fischer twierdzi, że miał już jechać samochodem, ale kierowca służbowej limuzyny był przemęczony.

Prawdziwi przyjaciele Polski nie szczędzili wysiłków, by na czas dotrzeć na Wawel. Tego samego nie można powiedzieć o innych, którzy tylko deklarowali solidarność z pogrążonym w żałobie europejskim sąsiadem.

Jak zwykle w takich wypadkach skończyło się na wzniosłych słowach i kondolencjach - gdy przyszło do czynów, wielkie oddanie gdzieś się ulotniło. Barack Obama, prezydent USA  zamiast zrobić wszystko, żeby przylecieć na pogrzeb śp. Lecha i Marii Kaczyńskich, wolał grać w golfa. Oczywiście oficjalnym powodem odwołania wizyty był pył wulkaniczny, który sparaliżował lotniska na całym kontynencie.


Ta sama chmura popiołów unosząca się w przestrzeni powietrznej nie pozwoliła na podróż austriackiego prezydenta Heinza Fischera, który przyznał na antenie radia, że jego samolot nie mógł wystartować z lotniska pod Wiedniem.

Na pytanie, czy rozważał inny środek transportu, wyznał, że brał pod uwagę służbową limuzynę, ale rozmyślił się, bo żalu mu było kierowcy, który był zbyt zmęczony, aby jechać bez przerwy przez 13 godzin.

Zobacz też: Prezydent Gruzji Saakaszwilli leciał na pogrzeb z 5 przesiadkami

Fischer powinien brać przykład z prezydenta sąsiedniej Słowacji. Ivan Gaszparovicz wiedząc o unieruchomieniu lotniska w Bratysławie pojechał samochodem, dzieląc podróż na dwa etapy z noclegiem przy granicy z Polską.

A Pierwsza Dama Gruzji? Żona prezydenta Michaiła Saakaszwilego i oddana przyjaciółka Marii Kaczyńskiej, Sandra Roelefs, też jechała do Krakowa samochodem. W aucie spędziła bez przerwy 13 godzin.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki