Do tego skoku mężczyzna na pewno szykował się długo - ciemny strój, rękawiczki, pistolet... W głowie układał wiele scenariuszy, ale z pewnością żaden nie przewidział tego, co wydarzyło się w rzeczywistości. Otóż, pewnym siebie krokiem wszedł do lombardu w Mińsku, wsunął pistolet za okienko, prosto przed nos siedzącej tam kasjerki i zażądał łupu. - Co pan, zgłupiał? Czego pan ode mnie chce? - zapytała niespecjalnie przejęta kobieta. Napastnik nie dał się zbić z tropu i dalej wymachiwał pistoletem. - Dawaj rzeczy, proszę - mówił zdecydowanie, ale uprzejmie. Tak się zagalopował w tych uprzejmościach, że w którymś momencie nazwał kasjerkę "ślicznotką". - Pan też jest normalnym, przystojnym człowiekiem. Co pan wyczynia? - odpowiedziała komplementem kobieta. Ich wymiana zdań potrwała jeszcze chwilę, aż w końcu pracownica lombardu zamknęła okienko złodziejowi przed nosem. I wyszedł, nieszczęśnik, z pustymi rękami.
Zobacz: Ten chłopak wydał prawie 100 tysięcy złotych, by wyglądać jak David Beckham! PODOBNY? [ZDJĘCIE]