"Na ulicy wszędzie była krew i leżały ciała, jakaś kobieta została wrzucona pod autobus", "Widziałem ludzi, których siła uderzenia uniosła w powietrze", "Stałem tam jak sparaliżowany, to było jak film" - mówią świadkowie przerażających wydarzeń, do których doszło w środę w centrum Londynu. Poza zamachowcem zginęły trzy osoby, 29 pozostaje w szpitalach, siedem jest w stanie krytycznym. Niestety, wczoraj premier Theresa May poinformowała, że jednym z 40 poszkodowanych w zamachu jest Polak. Wśród rannych są też Brytyjczycy, dziecko z Francji, czworo turystów z Korei Południowej, Chińczyk, Amerykanin, dwoje Rumunów i dwóch Greków. Większość nadal leży w szpitalu.
Do ataku doszło w środę tuż przed godziną 15 czasu londyńskiego, czyli przed 16 czasu polskiego. Rozpędzony samochód marki Hyundai, wypożyczony przez zamachowca, wjechał w tłum na moście Westminsterskim. Dwie osoby poniosły tam śmierć, około 40 zostało rannych. Jedna z kobiet, która skoczyła z mostu do Tamizy, została uratowana. Potem zamachowiec wjechał w ogrodzenie Pałacu Westminsterskiego i ruszył z nożem do parlamentu. Zanim został zastrzelony, zdołał zadźgać policjanta.
Po błyskawicznej akcji policja w Londynie oraz w Birmigham, gdzie prawdopodobnie mieszkał zamachowiec, aresztowała osiem osób podejrzanych o współudział w zamachu. Z pierwszych informacji na temat zamachowca wynika, że urodził się w Wielkiej Brytanii i już kilka lat temu wzbudził zainteresowanie służb. Tymczasem Państwo Islamskie wzięło odpowiedzialność za atak.
Czytaj: Zamach w Londynie. Wiadomo, kim był zamachowiec! RELACJA NA ŻYWO