Według "Die Welt" zamachowiec z powodu narkotyków miał problemy już w Tunezji. W Niemczech z kolei z handlu zakazanymi środka uczynił źródło zarobku. Do tego - jak twierdzą śledczy - sam też regularnie zażywał kokainę i ecstasy.
W plecaku zastrzelonego przez włoską policję w Mediolanie Tunezyjczyka nie było narkotyków. Był za to telefon, bilet, pianka do golenia, żel pod prysznic i 1000 euro. Skąd miał te pieniądze - to jedna z wielu zagadek. Włoscy i niemieccy śledczy przyjmują, że Amri chciał dostać się do południowych Włoch. To m.in. celem podróży terrorysty ma się zająć na tajnym spotkaniu speckomisja Bundestagu.
Zobacz także: Łódź z migrantami ZATONĘŁA na Morzu Śródziemnym. Los 100 osób nieznany