Banki nie chcą naszych franków

2009-08-25 4:20

Choć od prawie dwóch miesięcy możemy kupić franki, euro lub dolary w kantorze i sami spłacać nimi raty kredytów zaciągniętych w obcych walutach, banki robią wszystko, żeby nas do tego zniechęcić. Pazerni bankowcy znaleźli sposób, by odbić sobie utracone zyski, i każą słono płacić za taką możliwość.

O co chodzi? Od 1 lipca 2009 r. zamiast spłacać raty kredytu we frankach przeliczanych po wysokim kursie bankowym, możemy zdobywać je na własną rękę i bezpośrednio spłacać nimi swoje zadłużenie. Dzięki temu moglibyśmy zaoszczędzić od kilkudziesięciu do kilkuset złotych co miesiąc, w zależności od kwoty kredytu. Niestety, do tej pory z tej możliwości skorzystało zaledwie około trzech tysięcy z 600-tysięcznej rzeszy klientów mających kredyty we frankach. Dlaczego?

- Kredytobiorcy chcą spłacać kredyty bezpośrednio we frankach, bo tak jest taniej. Ale niektóre banki wprowadziły wygórowane opłaty, które zjadają oszczędności wynikające z takiej operacji - tłumaczy Rafał Łyczek z Fundacji KupFranki.org.

- Bo banki żądają wysokich prowizji za zmianę sposobu spłaty i za przygotowanie aneksów do umów, np. Metrobank każe sobie zapłacić za aneks 3,8 tys. zł, a Nordea 3,1 tys. zł (przy kredycie na 140 tys. zł - przyp. red.). - Opłaty pobierane przez część banków są sprzeczne z dobrymi obyczajami i rażąco naruszają interesy konsumentów - twierdzi Łyczek.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Najnowsze