Szok! Gej wyrzucił Lecha Wałęsę z ulicy w San Francisco

2014-08-02 4:00

Jak dają, to i będą zabierać. Nic nie jest dane raz na zawsze. To powiedzenie świetnie się sprawdziło wobec Lecha Wałęsy (71 l.), któremu Amerykanie odebrali właśnie przyznane 28 lat temu wyróżnienie. Nasz noblista przestał być patronem jednej z ulic w San Francisco.

Ulica jest mała, nie rośnie na niej nawet jedno drzewo. Z jednej strony jest parking, po drugiej stronie są tyły kliniki dla transseksualistów. Nic ciekawego, na czym można byłoby zawiesić oko. I pewnie niewielu nawet zauważa, że na asfalcie wymalowano na biało "Lech Walesa St". Tak było i wciąż jest od 1986 r., kiedy władze San Francisco postanowiły uczcić naszego bojownika o demokrację. Co wobec tego się zmieniło? Żadna to zagadka. Do San Francisco dotarło to, co Wałęsa powiedział w zeszłym roku o gejach. Że należy ich posadzić w Sejmie w ostatniej ławie.

- Lub nawet jeszcze za murem - pogroził były prezydent. W Warszawie słowa Wałęsy nie spowodowały jakichś reperkusji. Za to w San Francisco - gdzie w ostatniej paradzie mniejszości maszerowało 1,5 mln osób - sprawa stanęła na ostrzu noża.

Zobacz też: Lech Wałęsa kibicuje Grzegorzowi Schetynie

Pod koniec lipca rada San Francisco jednogłośnie przegłosowała o zabraniu Wałęsie ulicy. Zamiast niego patronem będzie dr Tom Waddell (†51 l.), zmarły na AIDS aktywista gejowski. Nasz były prezydent nie znika jednak z ulicy i map San Francisco. Przez najbliższe 5 lat tablica z Lechem Wałęsą będzie wisiała pod lub nad tablicą z Tomem Waddellem. I to nie dlatego, by nauczyć noblisty tolerancji. Takie jest po prostu prawo w USA. Zmiana nazwy musi mieć 5-letni okres przejściowy.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki