Maile informujące o podłożeniu ładunków wybuchowych trafiły w ubiegły poniedziałek w nocy do 22 instytucji (szpitali, sądów i centrów handlowych i prokuratur). We wtorek ewakuowano 2,5 tys. osób. W piątek rano Marcin L., który od kilku lat dorabiał dorywczo w Anglii jako operator wózków widłowych i magazynier w sklepie komputerowym, wylądował na lotnisku w Pyrzowicach. Tam czekali już na niego funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego.
L. ma już na koncie wyroki za oszustwa internetowe. Gdy po aresztowaniu trafił do Prokuratury Rejonowej Katowice-Zachód, postawiono mu 32 zarzuty w sprawie za oszustwa w sieci nie związanej z fałszywymi alarmami.
>>> Szaleńców straszących bombami było więcej! Fałszywe alarmy w Płocku i Radomiu
W sprawie jest jednak wiele wątpliwości. Czy autor e-maili o bombach wracałby do Polski, wiedząc, że jest rozpracowywany? I czy umieszczałby w e-mailach swoje nazwisko? Jaki motyw mógłby mieć Marcin L.? - pisze gazeta.
Przedstawiciele Prokuratury Okręgowej w Katowicach nie zdradzają, czy L. się przyznał. Mężczyzna ma ponoć licznych wrogów. W Internecie można znaleźć setki wpisów przy jego nazwisku o tym, że jest bezkarnym oszustem. Wiele osób miałoby dobry powód, by próbować go wrobić w sprawę fałszywych alarmów, podszywając się pod jego adres IP.