Nad Bałtykiem jesz chińskie ryby!

2010-06-07 5:00

Ta wiadomość wstrząśnie tysiącami smakoszy ryb, którzy planują spędzić wakacje nad polskim morzem i zajadać się świeżymi flądrami, dorszami i solami... "Super Express" odkrył, jak nadmorskie smażalnie i restauracje kantują turystów. Klient zamawiający w knajpie świeżą smażoną rybę, w rzeczywistości dostaje danie przyrządzone z mrożonki!

 Najgorsze jest to, że niektóre ryby nie widziały nawet Bałtyku. Bo są sprowadzane z... Chin

Być nad polskim morzem i nie zjeść świeżej ryby z Bałtyku? Dla wielu wczasowiczów to jedna z najważniejszych atrakcji. Niestety, na takich turystach żerują nieuczciwi restauratorzy, którzy na każdym rogu w nadmorskich kurortach ogłaszają się, że serwują świeżą smażoną rybę. Niestety, to jest oszustwo!

Najpopularniejsze nad morzem ryby jak dorsz czy flądra w wielu knajpach lądują w postaci mrożonki. - Od 1 lipca do 31 sierpnia połów dorszy i flądry jest zakazany w polskiej części bałtyckiego wybrzeża. A transport z zachodniego zajmuje nawet i dwa dni, więc o niemrożonej rybie można zapomnieć - mówi Ryszard Klimczak, prezes grup rybackich z Kołobrzegu. Owszem, zakaz nie obowiązuje rejsów wędkarskich, ale ryb złowionych tą metodą jest mało, a do tego są znacznie droższe. Restauratorzy ratują się więc mrożonkami!

To niestety nie koniec nadmorskich przekrętów. Serwowana w wielu smażalniach smakowita sola jest sprowadzana prosto z... Chin! Zresztą sola wcale nie musi być solą. - Wiem, że niektórzy sprzedają chińskiego żółtopłetwca jako solę, bo rzeczywiście są do siebie bardzo podobne. Problem w tym, że ceną i smakiem różnią się znacznie - mówi Ryszard Klimczak (58 l.). - Podobnie bywa z czerniakiem, który w niektórych smażalniach oferowany jest jako dorsz norweski. A takiej ryby w ogóle nie ma - dodaje ekspert.

Można dać się oszukać też przy kupnie łososia. Tego uznawanego za prawdziwy rarytas łososia z Polski jest mało. W smażalniach serwują więc taniego i mrożonego łososia hodowlanego. Z Norwegii.

- Przyznaję, mamy w sprzedaży i rybę mrożoną. Jeśli nie ma polskiego łososia, kupujemy norweskiego, no a ten już musi być mrożony - rozkłada ręce pani Larysa Listopadska (39 l.), sprzedawca ryb z Unieścia. Kobieta zaznacza jednak, że uprzedza klientów co jedzą. Niestety, tak uczciwych sprzedawców nad morzem jest tak mało, jak dorsza w Bałtyku.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki