Jan A. spod Leżajska (Podkarpacie) łowił swoje ofiary w Internecie. Umieszczał na czatach ogłoszenie, że ma pracę dla 13- -latek za 2 tys. zł. Zgłaszały się do niego setki dziewczynek z całej Polski. Kiedy któraś już nawiązała kontakt ze zboczeńcem, ten zaczynał wysyłać jej zdjęcia swojego penisa. Domagał się też od niej nagich fotek. Potem namawiał swoje młodziutkie ofiary, żeby do niego przyjechały i uprawiały z nim seks.
Zwyrodnialec wpadł dzięki bezrobotnej z Braniewa. Kobieta, widząc ogłoszenie o pracę, skontaktowała się z Janem A. Udawała, że ma trzynaście lat. Zboczeniec zaczął wysyłać jej swoje zdjęcia i domagać się ich od niej. Braniewianka doniosła o tym na policję. Jan A. przyznał się śledczym do wszystkiego. Usłyszał zarzut przechowywania i rozpowszechniania treści pornograficznych z udziałem nieletnich. Grozi za to do 8 lat więzienia. Ale zamiast trafić do aresztu, wrócił do domu.
Prokurator w szokujący sposób tłumaczy swoją decyzję. - Dał mi słowo harcerza, że nie ucieknie, dlatego nie wnioskowałem o areszt - mówi. Rajmund Kobiela, z-ca prokuratora rejonowego z Braniewa. Na tym nie koniec. Przedstawiciel Temidy najwyraźniej tłumaczy zwyrodnialca. - On ma takie upodobania seksualne i dobrze, że je ma. Najgorzej, jak ktoś twierdzi, że ich nie ma.