Rozpacz ojca zmarłych bliźniaków z Włocławka: Moje aniołki umarły, bo w szpitalu nie było lekarza!

2014-01-20 8:15

To miały być najpiękniejsze chwile w życiu Ewy (33 l.) i Arkadiusza (30 l.) Szydłowskich z Włocławka (woj. kujawsko-pomorskie). Niecierpliwie czekali na narodziny wymarzonych bliźniąt. Kiedy brzemienna mama trafiła do szpitala, zaczęli odliczać godziny, minuty. Nie doczekali się. Lekarze przełożyli zabieg cesarskiego cięcia na następny dzień, bo... zabrakło specjalisty od przeprowadzania badania USG. Dzieci zmarły w nocy.

Ewa (33 l.) i Arkadiusz (30 l.) Szydłowscy mają siedmioletniego syna. Teraz czekali na kolejne dzieci. Nadali im już imiona: Pawełek i Paulinka. - Żona była w ósmym miesiącu ciąży, przygotowaliśmy dla bliźniąt pokój. Dwa łóżeczka, dwa wózki, ubranka... - pan Arkadiusz przerywa, łzy zalewają mu twarz.

Jego żona w czwartek źle się poczuła, skakało jej ciśnienie. Mąż zawiózł ją do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego we Włocławku. Została przyjęta na oddział patologii ciąży. - Lekarze uznali, że trzeba jak najszybciej przeprowadzić zabieg cesarskiego cięcia - opisuje pan Arkadiusz. - Czekałem na wiadomość o narodzinach dzieci, a dowiedziałem się, że... cesarka została przełożona na piątek, bo nie było akurat specjalisty, który mógłby wykonać badanie USG - dodaje. Dwie godziny po północy okazało się, że Pawełek i Paulinka nie żyją.

Jak mogło dojść do tej tragedii? Włocławski szpital jest doskonale wyposażony. Fundacja Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy podarowała mu aparaturę do ratowania życia noworodków: inkubatory, stanowisko do resuscytacji, nowoczesny ultrasonograf. - Zrobiliśmy to, co konieczne, co mogliśmy zrobić - zapewnia Waldemar Uszyński, ordynator oddziału.

Krzysztof Motyl, zastępca dyrektora ds. medycznych, nie pozwala mówić o winie szpitala. Nie wie jednak, dlaczego dwoje dzieci zmarło. Obiecuje, że sprawę dokładnie wyjaśni komisja złożona ze specjalistów z zakresu ginekologii i położnictwa. - Sprawdzimy, czy postępowanie personelu medycznego było właściwe, zgodne z wiedzą medyczną i sztuką lekarską - mówi.

Tragedią we włocławskim szpitalu zajęła się już prokuratura. Zabezpieczona została dokumentacja medyczna, rozpoczęły się też pierwsze przesłuchania.

- Nikt nam nie zwróci dzieci, ale winni muszą być ukarani - mówi przez łzy Arkadiusz Szydłowski.

Czytaj jeszcze: Położna przed sądem. To przez nią udusiły się bliźniaki?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki