Miron Sycz

i

Autor: Artur Hojny

Dr Lucyna Kulińska: Dziecinna naiwność ministra Radka

2013-07-16 23:43

Ludzie, którzy mają krew na rękach lub ci, którzy czują z nimi więź, szukają usprawiedliwienia

„Super Express”: - Poseł PO Miron Sycz twierdzi, że krwiożerczy ukraiński nacjonalizm został sprowokowany przez burzenie cerkwii w II RP...

Dr Lucyna Kulińska: - Ludzie, którzy mają krew na rękach lub ci, którzy czują z nimi więź, szukają usprawiedliwienia. Ale ostatecznego rozwiązania sprawy polskiej przez upowców nie da się usprawiedliwić pojawiającymi się lokalnie niefortunnymi działaniami władz II RP – państwa, w którym obywatele narodowości ukraińskiej byli reprezentowani w parlamencie.

Dlaczego żadna polska organizacja nie planowała wymordowania Ukraińców, żeby powojenna Polska była „lepsza”, zaś stojący dziś na pomnikach ideolodzy państwa ukraińskiego przyjęli założenie, że w ich kraju nie będzie miejsca dla Polaków i trzeba ich wszystkich wymordować?

Widzimy tu dwie koncepcje: polska - wielonarodowościowej Rzeczypospolitej, która była domem dla wszystkich, oraz nowa, ukraińska – wiara w to, że pomyślność jest możliwa tylko wtedy, kiedy naród będzie etnicznie czysty niczym szklanka wody.

Polski establishment jest zadowolony z miękkiej wersji sejmowej ustawy. Minister Sikorski wydaje się uznawać, że 11 lipca 1943 r. UPA położyło podwaliny pod przyszłe pojednanie między dwoma narodami i on po 70 latach ten proces zamyka. Chyba uznał, że zamęczeni obywatele Polski nie są warci walki o ich godność, bo trupy już nie są wyborcami...

Minister spraw zagranicznych wcielił się w rolę ojca, który wychowuje dziecko bezstresowo. W życiu rodzinnym często nie kończy się to dobrze a w rzeczywistości politycznej ociera się o, nomen omen, dziecinną naiwność. Przyjęta uchwała nie tylko obraża pamięć o ofiarach, ale psuje dzisiejszych Ukraińców – pokazuje im, że UPA starając się o państwo ukraińskie mogła wymordować polskich sąsiadów w imię wyższych racji.  Osób, które przeżyły rzeź jest coraz mniej, więc nie stanowią dla polityków „zagrożenia”. Oglądając obrady w Sejmie chciałam płakać razem z nimi.