Krzysztof Rybiński: Grozi nam pierwsza w dziejach wojna pokoleń o pieniądze

2010-10-19 13:45

Gdy podnosi się podatki, wyjątkową niegodziwością jest zwiększanie własnych przywilejów - komentuje Prof. Krzysztof Rybiński. Platforma zdradziła swoje dawne liberalne ideały i przepoczwarzyła się w populistyczną partię, której jedynym celem jest władza. Rządzi jednak nieudolnie, toleruje marnotrawienie miliardów złotych, zatrudnia tysiące nowych urzędników i podnosi podatki.

"Super Express": - Czy mamy już otwartą wojnę ekonomistów z rządem? PO miała przecież poparcie elit...

Prof. Krzysztof Rybiński: - Ekonomiści protestują coraz głośniej, gdyż rząd PO prowadzi politykę gospodarczą, która jest niebezpieczna dla Polski i za kilka lat może zakończyć się kryzysem finansów publicznych. Platforma zdradziła swoje dawne liberalne ideały i przepoczwarzyła się w populistyczną partię, której jedynym celem jest władza. Rządzi jednak nieudolnie, toleruje marnotrawienie miliardów złotych, zatrudnia tysiące nowych urzędników i podnosi podatki. Dopóki to się nie zmieni, ekonomiści będą kontestować tę błędną politykę.

Przeczytaj koniecznie: Andrzej Arendarski: Gospodarce potrzeba nowoczesnego finansowania

- Jak odczytać zapowiedź oszczędności, a z drugiej strony podnoszenie dotacji dla partii politycznych? Premier zapowiadał coś przeciwnego.

- Gdy podnosi się podatki i zapowiada zabieranie ulg, to wyjątkową niegodziwością jest jednoczesne zwiększanie swoich własnych przywilejów. A tak właśnie postępują politycy, zwiększając dotacje dla partii politycznych. Każdy z nas głosując na daną partię, przekazuje jej 12 złotych rocznie ze swoich podatków. Warto o tym pamiętać przy kolejnych wyborach. Ja od kilku lat oddaję nieważny głos.

- Jacques Attali, twórca i pierwszy prezes Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju, wydał książkę pod znamiennym tytułem: "Zachód - 10 lat przed totalnym bankructwem"...

- Możliwe są trzy scenariusze. Pierwszy to brak reform i późniejszy drastyczny wzrost podatków, uderzający w dzisiejsze młodsze pokolenie. Drugi to brak reform, wzrost inflacji i cios w osoby, które mają oszczędności, czyli głównie pokolenie seniorów. Trzeci scenariusz to reformy, głównie ograniczające wydatki i na nowo definiujące państwo, co byłoby ratunkiem dla Europy. Poważnego zagrożenia bankructwem całej Europy nie widzę, ale bankructwo poszczególnych krajów jest bardzo możliwe. W perspektywie kilku lat taki los czeka np. Grecję i będzie ona musiała ułożyć się z wierzycielami, oddając im tylko część długu.

Patrz też: Tak politycy walczą z kryzysem na XX Forum Gospodarczym - ZDJĘCIA!

- Państwa bankrutowały w historii wielokrotnie, i świat się nie zawalił...

- To prawda. W XIX w. prawie połowa krajów świata - i to aż dwukrotnie - miała problemy ze spłatą swoich długów. Groźba bankructwa zawitała też w 1997 r. w czasie kryzysu w Azji, ale na ratunek pospieszył Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Dziś mamy do czynienia z innym rodzajem bankructwa. Państwa grają inflacją. Pożyczają pieniądze na 5 proc., robią inflację na 10 proc. i po pewnym czasie spłacają realnie tylko część tego, co pożyczyły.

- Kiedy słyszymy, że Obama zadłuża USA, pompując bilion dolarów w gospodarkę, możemy mieć podejrzenia, że właśnie ten manewr zastosują wkrótce Amerykanie.

- Nie podejrzenia, ale nawet pewność. USA są jedynym emitentem globalnego pieniądza. Mogą i wydrukują nadmiar dolarów, które świat przyjmie z zaufaniem. Zajmie dekadę albo dwie, zanim świat się połapie. Doprowadzi to do spadku zaufania do dolara.

- Attali twierdzi, że nie przetrwa euro, choć do niedawna uważano to za herezję.

- Na rozpadzie strefy euro straciliby prawie wszyscy, oznaczałoby to np. bankructwo Włoch i reakcję łańcuchową: kłopoty banków, budżetów innych państw. Dlatego euro mimo wszystko powinno przetrwać. Założyciel EBOR pisze o tym zapewne po to, żeby ostrzec.

- Attali przytacza dane pokazujące, że państwa zadłużały się w takim stopniu jak dziś tylko podczas wojen bądź podbojów kolonialnych. Dlaczego?

- Powodów jest wiele. Zła polityka gospodarcza, polityka permanentnych deficytów. Wydawano regularnie znacznie więcej niż zarabiano. Ten mechanizm jest niestety wbudowany w system demokratyczny. Chęć wygrania wyborów za rok, dwa powoduje rozdawanie pieniędzy różnym grupom interesów. Z kadencji na kadencję to się rozrastało. W ostatniej dekadzie doszedł do tego proces starzenia się społeczeństwa. Coraz mniej jest pracujących, coraz więcej emerytów.

- Czy przewaga emerytów nad młodymi może doprowadzić do poważnego spadku wynagrodzeń, a w konsekwencji do niepokojów społecznych? Kiedyś Zachód uciekł od tego w imigrację.

- Bez zmiany polityki gospodarczej te konflikty są prawdopodobne. Pokolenie seniorów, mając w demokracji większość, może np. uchwalić przepisy dające im oprócz emerytur rozmaite "darmowe" świadczenia. Podniosą podatki młodemu pokoleniu i będziemy mieli pierwszą w historii ludzkości wojnę pokoleń o pieniądze. Mądra polityka imigracyjna pozwala tego uniknąć. Niestety, w Polsce nikt poważnie o tym nie myśli. Jako rektor Wyższej Szkoły Ekonomiczno-Informatycznej promuję np. silne otwarcie się na studentów z Chin, Afryki, Brazylii czy Indii. Sprowadzenie do Polski zdolnych ludzi po dobrych liceach jest dla nas szansą. Skończą tu studia, nauczą się języka, poznają swoje żony i mężów. I będą już "nasi". Tylko że to powinno być prowadzone w skali kraju, a nie pojedynczych uczelni.

- Bagatelizowanie problemu zadłużenia bierze się zapewne stąd, że dotyczy to wielu krajów. Często stawiana nam za wzór Japonia ma dług ponad 200 proc. PKB.

- Politycy mówią, że w Polsce dług sięga 55 proc. PKB, a w takich Niemczech czy Francji np. 80 proc. Nie dodają jednak, że w Polsce mamy innowacyjność na poziomie Albanii. Nie mamy w ogóle firm, które byłyby globalnymi gigantami. Nie mamy wielu innych rzeczy na poziomie Francji czy Wielkiej Brytanii. I dopóki nie będzie innych atutów, musimy mieć mały dług, nieobciążający naszych przedsiębiorców.

- Czy to zadłużanie się na potęgę nie wynika z poczucia bezkarności? Odpowiedzialni nie pozwolą upaść lekkomyślnym, bo jedno bankructwo trafia odłamkami resztę...

- W ekonomii nazywa się to "pokusą nadużycia". Podejmuję wysokie ryzyko, jak się uda, to biorę zyski, jak się nie uda, to wtedy ktoś - podatnik, inny kraj - za mnie zapłaci. I działania MFW bądź mechanizm ratunkowy w Unii sprzyjają takiemu podejściu. Kraje takie jak Grecja czy w przyszłości Irlandia lub Portugalia mogą być przykładami. Nie jest to jednak bezkarne. Greckie społeczeństwo zapłaci dużymi cięciami wynagrodzeń i emerytur. Niestety, często płacą za to najbiedniejsi. Najbogatsi zamiast dużego jachtu kupią po prostu mniejszy.

Krzysztof Rybiński

Profesor Szkoły Głównej Handlowej, ekonomista, były wiceprezes NBP

Nasi Partnerzy polecają