Jacek Protasiewicz: Polak nie musi pracować nad Wisłą

2014-01-16 3:00

Powinniśmy mieć pretensje do Camerona, czy do naszych polityków?

"Super Express": - W tekście do "Guardiana" Jakub Krupa z Fundacji Forum Europejskie wytknął wam, że niewiele robicie jako klasa polityczna, by pomóc się zaadaptować polskim emigrantom. Łatwo zrzucacie z siebie odpowiedzialność za nich, pozostawiając ich sprawy wyłącznie Brytyjczykom.

Jacek Protasiewicz: - Zupełnie nie rozumiem tej argumentacji. Polscy politycy, a zwłaszcza Donald Tusk, podjęli interwencję wtedy, gdy szef brytyjskiego rządu bezpodstawnie posłużył się przykładem Polaków do zilustrowania negatywnych praktyk, z którymi jako naród nie mają nic wspólnego. Interwencja była dokładnie wtedy, kiedy miała być, i była dokładnie taka, jaka mogła być w ramach obowiązujących w Unii norm.

- Tak powinno wyglądać zainteresowanie polskich władz naszymi obywatelami mieszkającymi w krajach Wspólnoty?

- W ramach wspólnego rynku europejskiego każdy jest wolny w wyborze miejsca zamieszkania i pracy. Legalnie przebywając w Wielkiej Brytanii czy w każdym innym państwie Wspólnoty, obywatel Polski nabywa takie same prawa i obowiązki jak obywatel tego kraju. A więc oczekiwanie, że polskie władze będą interweniowały w sprawach podległych brytyjskim instytucjom, jest czymś, czego nie rozumiem. Premier zareagował wtedy, kiedy Polacy stali się obiektem bezpodstawnego ataku, i tak powinno być. A jeśli jakiś Polak ma kłopoty, np. z prawem, to pomocą będzie mu służyć miejscowy konsul RP.

- Nie jest tak, że nasze władze powinny czuć odpowiedzialność za swoich obywateli, którzy jadą trochę w nieznane? Nie powinien pomóc zaadaptować się do nowej rzeczywistości, by lepiej w niej funkcjonowali?

- Ponieważ Polacy są legalnymi imigrantami i mają takie same prawa i obowiązki jak Brytyjczycy, to oczekiwanie, że zostanie nad nimi rozpostarty specjalny parasol, sugerowałoby, iż mamy do czynienia z osobami nie w pełni wartościowymi i niesamodzielnymi. To tak, jakby oczekiwać, że prezydent Lublina będzie roztaczał opiekę nad mieszkańcami, którzy pojechali na studia do Warszawy. Przecież to nonsens!

- Czy zainteresowanie naszymi emigrantami nie sprowadza się tylko do sytuacji, w których można zbić na tym kapitał polityczny? Tak jak teraz, kiedy David Cameron stygmatyzuje Polaków.

- W takich wypadkach reagujemy nie dlatego, że jest kapitał polityczny do zbicia, ale dlatego, że rządzący polityk w innym kraju próbuje w sposób bezpodstawny obciążać nas odpowiedzialnością za nadużywanie praw i wolności gwarantowanych przez Unię Europejską.

- Jest też inna kwestia, której Jakub Krupa nie poruszył, a która wydaje się istotna. Czy nasi emigranci mogą się czuć oszukani przez władze, które obiecały im stworzyć warunki do powrotu, a tego nie zrobiły? Idąc do wyborów w 2007 r., obiecywaliście wielkie powroty. To nie nastąpiło.

- Nie zgadzam się, że tych powrotów nie ma. Znam dziesiątki ludzi z mojego regionu, którzy wrócili z Irlandii, ponieważ kryzys w tym kraju ograniczył im pole samorealizacji. Na tle wielu europejskich krajów, do których Polacy wyjechali, sytuacja gospodarcza w naszym kraju jest lepsza i często decydują się na powrót. Mam tu na myśli np. Hiszpanię czy Portugalię.

- Ja znam z kolei wiele przypadków, kiedy ci, którzy liczyli, że na Wyspach spędzą raptem kilka lat, dziś ściągają tam swoje rodziny. To pokazuje, że ziemi obiecanej w Polsce po prostu nie ma.

- Trudno mieć pretensje do tych, którzy mają dobrą pracę w Wielkiej Brytanii i z tego względu nie wracają do Polski. Czasy chłopa pańszczyźnianego przywiązanego do ziemi skończyły się w XIX w. Żaden Polak nie ma obowiązku żyć i pracować nad Wisłą. Wielka Brytania nie jest w kryzysie i dlatego niektórzy Polacy, kalkulując racjonalnie, wybierają kraj, w którym mają największe szanse na spełnienie zawodowe i życiowe. To po pierwsze.

- A po drugie?

- W naszej kampanii z 2007 r. koncentrowaliśmy się na powrotach z Irlandii. Tam bowiem wyjeżdżała rzesza naszych Polaków, a sam kraj był przykładem wielkiego wzrostu gospodarczego, który dokonał się po wejściu tego kraju do Unii. To obiecaliśmy skopiować u nas. Dziś Irlandia ledwo podnosi się z kryzysu po latach kroplówki z Brukseli, a Polska tak głębokiego kryzysu nie doświadczyła. Z kolei oczekiwanie, że w ciągu kilku lat uda nam się stworzyć takie bogactwo, jakie Wielka Brytania tworzyła przez wieki, jest niezrozumieniem tego, o czym mówiliśmy.

- Czyli po prostu nie macie pomysłu, jak ściągać Polaków z Wysp, i czekacie z założonymi rękami, aż za Polską zatęsknią.

- Nie o to chodzi. Chciałem tylko powiedzieć, że wmawianie nam, iż obiecaliśmy drugą Wielką Brytanię, jest nieporozumieniem. Wielka Brytania jest poza tym ziemią obiecaną nie tylko dla Polaków, lecz także dla innych narodów, także pozaeuropejskich. Powtórzenie brytyjskiego sukcesu w zaledwie kilka lat nie jest możliwe.

Jacek Protasiewicz

Europoseł PO