Waldy Dzikowski: Jak z trudną narzeczoną...

2015-02-05 3:00

Zmiany w otoczeniu premier Ewy Kopacz komentuje poseł Platformy Obywatelskiej, Waldy Dzikowski.

"Super Express": - Nowe twarze w rządzie premier Ewy Kopacz, a jednak twarze już nieco opatrzone. Platforma nie ma już szans na efekt świeżości?

Waldy Dzikowski: - Nie opatrzone twarze, ale sprawdzone, merytorycznie przygotowane, lojalne, grające zespołowo kadry. Pani premier dobrała tak, jak trzeba.

- Czyli wieje pustką na ławce rezerwowych?

- Nie wieje, skoro było kogo wziąć.

- Między innymi Michała Kamińskiego. Jak trwoga to do byłego PiS-owca?

- Jesteśmy szeroką partią o liberalno-konserwatywnych poglądach i dla Michała Kamińskiego jest tu miejsce. Od dawna nie ukrywamy, że w naszych szeregach może się znaleźć miejsce zarówno dla polityków nieco w lewo od centrum, jak i na prawo od centrum. Co prawda Michał Kamiński miał ten nieudany pobyt w PiS...

- Udany, udany. Dlatego go wzięliście. Wcześniej miał udane pobyty m.in. w ZChN, NOP... Nie wraca obawa sprzed wyborów europejskich, że duża część wyborców Platformy branie Michała Kamińskiego do rządu uzna za przesadę?

- To prawda, on jest świetnym politykiem, ale dlaczego nie? Jeżeli jest do wzięcia ktoś, kto zmienił poglądy już kilka lat temu i ma ewidentne umiejętności, to warto z niego skorzystać.

- Dlaczego nie chcieli skorzystać wyborcy PO i nie zdobył miejsca w europarlamencie?

- Bo to są bardzo specyficzne wybory, w których generalnie mało miejsc jest do wzięcia. On w woj. lubelskim uzyskał zresztą bardzo dobry wynik - jak na Platformę w tym regionie!

- W przeciwieństwie do byłego ministra Jacka Rostowskiego, który uzyskał ewidentnie słaby wynik i nie cieszył się zaufaniem wyborców PO w woj. kujawsko-pomorskim. Ładnie to tak tylnymi drzwiami wprowadzać z powrotem do polityki kogoś, kogo wasi wyborcy odrzucili?

- Na całym świecie i w Polsce wyborcy odrzucali różnych polityków i oni na różne sposoby wracali, można tu mnożyć przykłady. Nie zawsze ten werdykt wyborców był ostateczny, a bywa, że nie do końca sprawiedliwy. Grono najbliższych współpracowników premiera jest jej decyzją.

- O jednej osobie premier Kopacz zapomniała. I brak tego nazwiska powiedziałbym, że wręcz razi.

- O jakiej?

- Roman Giertych. Będzie mu przykro.

- (śmiech) To trzeba zapytać pana mecenasa, czy chciałby dołączyć. Wypowiada się bardzo pozytywnie i to mi się podoba. To dobry prawnik, ale musi być wola dwóch stron.

- Z jego strony jest na pewno. Tyle lat wypierania się własnej przeszłości, tyle lat zalotów i nic?! Przecież on dla was nawet wyparł się Dmowskiego!

- Może jak trudni narzeczeni jeszcze trochę musimy do siebie pochodzić?

- Dobrze, że pani Sulik odeszła z otoczenia premier Kopacz?

- Pani Sulik sama podała się do dymisji. I zachowała się bardzo dobrze, jak charakterna kobieta.

- Ale pracowała źle?

- Na zewnątrz za mało wiemy, to jest decyzja pani premier, która wraz ze współpracownikami decyduje o tym, co w najbliższych miesiącach będzie dla niej dobre.

- Pomysł wykorzystania rządu do obdzielenia stanowiskami przedstawicieli różnych frakcji w Platformie się sprawdził? Donaldowi Tuskowi brakowało dyplomatycznych umiejętności?

- Przecież Donald Tusk rządził 7 lat, wygraliśmy dwukrotnie wybory, zostawił nam bardzo dobrą pozycję wyjściową. Niczego mu nie brakowało. Zbudował bardzo dobrą drużynę, która umie się różnić wewnętrznie, ale ma jednak głównego rywala na zewnątrz.

- Zbudował, ale raczej kijem. Było 7 lat rządów batem, a teraz będą lata rządów marchewką?

- E tam, co pan mówi. Wśród przyjaciół nie ma ani bata, ani marchewki. Są tylko większe lub mniejsze zasługi. I każdy znajduje swoją rolę.

- Pamięta pan, że Grzegorza Schetynę uznano za na tyle mało zasłużonego, że musiał publicznie prosić Donalda Tuska, żeby go nie wyrzucał z partii, bo jeszcze się może przydać? Dziś jest ministrem.

- O ile dobrze pamiętam, premier Tusk mówił, że Grzegorz Schetyna jest żelazną rezerwą Platformy. I zawsze jakieś miejsce dla niego znajdował.

- Pod koniec najlepiej to na ambonie, żeby, jak to między przyjaciółmi, musiał się publicznie kajać i upokarzać. Pamięta pan tę konferencję, na której premier nie mógł przypomnieć sobie, jakie stanowisko piastuje Schetyna?

- No, to już jest pańska, nieco złośliwa interpretacja.

Zobacz: Tomasz Walczak: Kwestia dostaw broni podzieli Zachód?

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail