Janusz Korwin-Mikke w rozmowie ze Sławomirem Jastrzębowskim: Powiesiłbym człowieka, gdyby trzeba było

2014-01-30 20:30

- Gdyby trzeba było, ja bym człowieka powiesił. Jednak od tego są zawodowcy. Jeśli ich nie ma, coś trzeba zrobić - mówi Janusz Korwin-Mikke w rozmowie ze Sławomirem Jastrzębowskim.

"Super Express": - Pan jest zwolennikiem kary śmierci. Czemu pan chce, żeby mordować ludzi w majestacie prawa?

Janusz Korwin-Mikke: - W każdym cywilizowanym kraju istnieje kara śmierci. Tylko dwa plemiona w dżungli Amazonki i jedno w Brukseli ją zniosły, cofając nas o 3000 lat w rozwoju. Staliśmy się prymitywami.

- Europa jest niecywilizowana?

- Całkowicie. Wchodzimy w odmęty barbarzyństwa. Mamy zupełny bałagan prawny. Wcale nie przestrzega się elementarnych zasad, które mają swoje źródło w cywilizacji rzymskiej.

- O karze śmierci rozmawiamy dlatego, że mamy sprawę Mariusza Trynkiewicza - człowieka, który zamordował czterech małych chłopców, a wkrótce może wyjść na wolność.

- Nieważne, kogo zamordował. Morderca ma wisieć. Warto tu przypomnieć, że polski kodeks karny zlikwidował pojęcie morderstwa. Morderca to ten, który zabija umyślnie i podstępem. Nie w pojedynku, na wojnie czy w afekcie.

- W pojedynku można zabić?

- Jeśli dwaj panowie umówią się, że chcą się bić, to mają takie prawo.

- A w afekcie można?

- Nie wolno, ale kara w tym wypadku jest o wiele niższa. Kara śmierci nie ma odstraszać człowieka, który nakrywa żonę z kochankiem, bierze lichtarz i wali. Wtedy przecież nie myśli. Z kolei jeśli mamy do czynienia z mordercą, czyli tym, który planuje zabicie kogoś, to wkalkulowuje karę śmierci. A przecież bardzo wielu morderców boi się kary śmierci. Dlatego ten, kto ją zniósł, sprzyja mordercom.

- Politycy sprzyjają mordercom?

- Tak.

- Pan jest politykiem.

- Mówimy o tych, którzy głosowali za zniesieniem kary śmierci. Ja z kolegami uniemożliwiłem zniesienie kary śmierci w 1991 roku, kiedy nad tym głosowano.

- Pan o Trynkiewiczu: "Przez 25 lat Służba Więzienna dokładała wszelkich starań, żeby nikt nie zamordował pana Trynkiewicza w więzieniu, bo normalnie zboczonych morderców w więzieniach się likwiduje. Byłoby dobrze, żeby przez te kilka tygodni Służba Więzienna dokładała trochę mniej starań i może wtedy problem sam by się rozwiązał".

- W tej chwili nie ma już innego dobrego rozwiązania.

- Nawołuje pan do samosądu?

- Nie nawołuję. Po prostu mówię, jakie są obyczaje w więzieniach. Jeśli ktoś weźmie bombę i położy ją na ulicy, to odpowiada za sprowadzenie powszechnego niebezpieczeństwa. Bomby jednak same nie wybuchają, a mordercy sami mordują. Z jednej strony wypuszcza się mordercę, który mówi, że będzie zabijał, i psycholodzy mówią, że będzie to robił, a z drugiej nie można go nie wypuścić, bo takie jest prawo. W tej chwili nie ma innego wyjścia.

- Więc pana zdaniem najlepsze wyjście jest takie, żeby kryminaliści go zabili?

- Albo go zlikwidują, albo on wyjdzie na wolność i tam go ludzie zabiją. Proszę sobie wyobrazić, że pan Trynkiewicz wychodzi na wolność i wyjeżdża za granicę. Posiedzi tam dwa tygodnie i znowu kogoś zabije. Ponosimy za to odpowiedzialność.

- Jak pan sobie radzi z piątym przykazaniem: "Nie zabijaj"?

- Proszę pamiętać, że zaraz po tym przykazaniu Pan Bóg mówi, że gdyby ktoś bliźniego swego umyślnie, zasadziwszy się, podstępem zabił, od ołtarza mego weźmiesz go i zabijesz. Tak tłumaczy Pan Bóg, jak interpretować piąte przykazanie.

- Mówi pan też, że ludzie, którzy nie chcą kary śmierci, nie są prawdziwymi katolikami. Znam księży, którzy są przeciw niej...

- Ale nie mogą być przeciw...

- Ksiądz może nie być katolikiem?

- Jest wtedy heretykiem. Katechizm Kościoła katolickiego mówi wyraźnie, że władza świecka ma prawo karania śmiercią w przypadkach najwyższej wagi.

- A z technicznego punktu widzenia, jak powinno być odbierane życie?

- Co za różnica? W Polsce tradycyjnie się wiesza, a w sprawach honorowych się rozstrzeliwuje. Eligiusz Niewiadomski, który zabił prezydenta Narutowicza, został rozstrzelany. Pan Anders Breivik, który dokonał morderstwa politycznego, też powinien być rozstrzelany.

- Breivik żyje i nic mu się nie stanie...

- No właśnie, ci, którzy w Królestwie Norwegii znieśli karę śmierci, mają krew na rękach.

- A powinno się pobierać narządy od ludzi skazanych na śmierć, jak to się robi w Chinach?

- Ja jestem raczej wrogiem pobierania narządów, ale i tak nie ma to nic do rzeczy.

- W Chinach każe się też rodzinie płacić za pocisk. Kazałby pan płacić?

- To jest symboliczne. 2 zł nie robią już różnicy.

- Pan zdecydowałby się wykonać wyrok? Wydaje mi się, że to jednak obciąża sumienie.

- Polecam państwu nowelę Jacka Londona pt. "Prawo białego człowieka". Rzecz się dzieje na Alasce, jeden człowiek szaleje i zabija kilkoro ludzi. Ocalało tylko dwoje, którzy go pojmują. Co z nim zrobić? Zwołują sąd i w końcu z płaczem go wieszają. Ale tak trzeba. Gdyby trzeba było, ja bym człowieka powiesił. Jednak od tego są zawodowcy. Jeśli ich nie ma, coś trzeba zrobić.

- Nie przekonują pana historie takie jak głośna sprawa Timothy'ego Evansa, którego skazano na karę śmierci i wykonano na nim wyrok. Potem okazało się, że był niewinny. W USA było kilkadziesiąt przypadków, w których po badaniach DNA okazało się, że nie popełnili zbrodni, za którą skazano ich na karę śmierci.

- Skoro mamy dziś dostępne badania DNA, to w sposób bezsporny można dowieść czyjej winy lub niewinności. Machina sprawiedliwości może zawieść.

- I możemy zabić niewinnego człowieka.

- Rocznie ginie 5,5 tys. ludzi na drogach, z czego połowa niewinnie. Czy z tego powodu zlikwidujemy samochody? No nie. Jeśli machina sprawiedliwości się zatnie, nie można jej wyrzucić na śmietnik. Trudno. W końcu każda ludzka machina robi błędy. Tak jak nie można z powodu jednego Trynkiewicza przyjmować wielu ustaw, tak samo nie można z powodu jednej pomyłki rezygnować ze sprawiedliwości.

- Chyba jednak nie uda się wprowadzić kary śmierci. W całej cywilizowanej Europie, którą pan nazywa barbarzyńską, takiej kary nie ma.

- Ale się ją przywróci.

- A jak?

- USA znosiły karę śmierci. Związek Sowiecki robił to dwa razy.

- Ale jak pan to zrobi? Ma pan 3 proc. poparcia.

- Mam znacznie więcej.

- Ile?

- Wystarczająco, żeby wejść do Parlamentu Europejskiego.

- Czytelnicy pytają, czy dalej będzie pan egzotyką w polskiej polityce, czy stanie się pan kimś, kto będzie miał realny wpływ na rzeczywistość.

- Jak ponad 20 lat temu byłem posłem, byłem egzotyką, ale ludzie mnie słuchali.

- Proszę wybaczyć, ale nadal pan trochę jest...

- Dzisiaj ludzie słuchają mnie bardzo uważnie. A poza tym większość z tego, czego się domagaliśmy, zostało już zrealizowane. W kilku kwestiach się cofnęliśmy i trzeba w końcu przywrócić normalność.

Janusz Korwin-Mikke

Lider Kongresu Nowej Prawicy