Leszek Miller: PO będzie musiała dzielić się władzą. Najczęściej z PSL i SLD.

2010-11-24 3:00

Wspólną cechą partii uczestniczących w wyborach samorządowych jest radość z odniesionego sukcesu. Wszyscy odtrąbili wygraną, choć każdy trochę przegrał. Sukces ogłosiła PO. Słusznie - wzięła wszystko: wielkie miasta, sejmiki, powiaty, gminy. Cztery lata temu zdobyła 27 procent głosów, teraz 31. Mimo to ludzie Platformy nie są aż tak mocni, żeby obyć się bez pomocy innych.

Sukces ogłosiła PO. Słusznie - wzięła wszystko: wielkie miasta, sejmiki, powiaty, gminy. Cztery lata temu zdobyła 27 procent głosów, teraz 31. Mimo to ludzie Platformy nie są aż tak mocni, żeby obyć się bez pomocy innych. PO będzie musiała dzielić się władzą. Najczęściej z PSL i SLD.

>>> Wszystkie felietony Leszka Millera

Ludowcy mają największe powody do zadowolenia. W wyborach do sejmików PSL jest trzecie, spychając SLD z medalowego pudła. Jest jednak coś, co powinno dać Waldemarowi Pawlakowi do myślenia. Cztery lata temu w wyborach do rad gmin jego partia wygrała, w tym roku zdobyła tylko 2,5 procent głosów i zajęła ostatnie miejsce. Znaczy to, że w Polsce są jakby dwie wsie. Pierwsza - urzędnicza, której lokalny establishment trzyma się PSL mocno, bo pachnie posadami i pieniędzmi, i druga wieś - chłopska, rolnicza. I to ona pokazała Pawlakowi żółtą kartkę. Rolnicy borykają się z wielkimi trudnościami. Gdyby nie dopłaty unijne wynegocjowane przez mój rząd, nie wiązaliby końca z końcem.

Najbardziej przegrało PiS, ale oczywiście najgłośniej obwieściło sukces. Prezes jest z siebie bardzo zadowolony, choć za chwilę z partii zostanie mu rzecznik Błaszczak, genetyczny patriota Suski, dwójka międzynarodowych donosicieli Fotyga i Macierewicz oraz Joanna semper fidelis Szczypińska. Niemniej nie można nie zauważać, że Jarosław Kaczyński ciągle pod swoimi sztandarami zbiera 20 procent głosów. Po tym, co wyrabia, jest to wynik zdumiewający. Jednak to, że wschód Polski głosuje na PiS, to żaden powód, by tę połać kraju zostawić we władaniu ludzi Kaczyńskiego i ich oficerów politycznych - proboszczów.

Patrz też:  Ryszard C. najpierw chciał zabić Leszka Millera. Wszystko mu jedno, bo jest chory na raka?

Zadowolony z siebie jest i SLD. Wprawdzie czwarte miejsce w wyborach do sejmików to żaden sukces, ale przykład województw zachodniopomorskiego i lubuskiego dowodzi, że można grać w ekstraklasie. Dariusz Joński wchodząc z dobrym wynikiem do drugiej tury, udowodnił, że jest w Łodzi życie po Kropiwnickim. Mieczysław Czerniawski z Łomży odnotował udany powrót do politycznego istnienia, podobnie budujący jest przykład Krzysztofa Matyjaszczyka z Częstochowy, który z dwukrotną przewagą nad kontrkandydatką z PO też przystępuje do następnej rundy.

Fatalną pomyłką w wyborach na prezydenta Warszawy okazał się Wojciech Olejniczak. Nie tylko nie wszedł do drugiej tury, ale przegrał z Czesławem Bieleckim, który kilka lat temu w ogóle zniknął z polityki. Na domiar złego kandydat SLD uzyskał mniej głosów niż sam Sojusz w wyborach do Rady Warszawy. To stawia przed nim ograniczone możliwości wyboru - albo jak Kaczyński będzie szukał przyczyn porażki wszędzie, tylko nie u siebie, albo przestanie wysiadywać u fryzjera i włóczyć się po telewizjach, tylko skupi się na pracy w Parlamencie Europejskim. Warszawiacy odesłali Olejniczaka tam, gdzie go wcześniej wysłali, i najwyższa pora, żeby zaczął on swoje brukselskie obowiązki traktować poważnie. Był w moim rządzie dobrym ministrem rolnictwa, na rolnictwie się zna, rozumie jego europejskie wyzwania i na tym właśnie, a nie na różnych wygibasach może budować swoją karierę.