Kiedy tak przyglądałem się właśnie zakończonej wizycie Obamy w Warszawie, miałem nieodparte wrażenie, że gdyby nie obecność tłumaczy, większość podejmujących go dostojnych gości, nie byłaby w stanie powiedzieć mu po angielsku nic więcej niż to sławetne "Mr. President, Poland OK?".
Oczywiście mogę być niesprawiedliwy w swej ocenie, bo nie uczestniczyłem w żadnym ze spotkań z Obamą i wiedzę na ich temat czerpię wyłącznie z mediów. A mogło być przecież tak, że dowódca Garnizonu Warszawa gen. Wiesław Grudziński, prezydent Bronisław Komorowski czy Jarosław Kaczyński perfekt władają angielskim, a rozmawiali z Obamą przez tłumaczki tylko dlatego, że nie potrafili się oprzeć ich wdziękom. Mogło, ale pewnie nie było.
To przykre, że najważniejsi politycy - w tym także liderzy opozycji - nie mówią po angielsku. I pomyśleć, że oni chcą modernizować nasz kraj.