Prof. Dariusz Rosati: Powrót zimnej wojny

2014-03-20 3:00

Aneksja Krymu doprowadzi Rosję na skraj bankructwa.

"Super Express": - Na Zachodzie widać ogromne zdziwienie i oburzenie tym, że Władimir Putin zdecydował się na aneksję Krymu, chociaż wszystko wskazywało na to, że zmierza w tym kierunku. Jak świat zachodni dał się tak łatwo wymanewrować rosyjskiemu przywódcy?

Prof. Dariusz Rosati: - Niestety, w wielu krajach zachodnich istniało naiwne przeświadczenie, że od lat 90. Rosja się zmieniła w kraj demokratyczny, a prezydent Putin to autentyczny demokrata. Uprzedzaliśmy naszych partnerów, że nie do końca tak się sprawy mają, bo Putin przede wszystkim prezentuje wielkomocarstwową wizję Rosji, a jego słowa o tym, że rozpad Związku Radzieckiego był największą katastrofą XX w., powinny już dawno dać im do myślenia. Mimo to na Zachodzie nie brakowało romantycznego stosunku do Moskwy. Stąd ostatnie działania Putina na Ukrainie były dla tych polityków jak zimny prysznic i wielu z nich autentycznie jest zaskoczonych.

- Prof. Bartoszewski w wywiadzie udzielonym niemieckiej gazecie "Thueringer Allgemeine" jeszcze przed formalną aneksją Krymu wyraził swoją wiarę w zdrowy rozsądek Putina. "Doceniam jego mądrość i przewidywalność". W t mądrość i przewidywalność uwierzyło za wielu?

- Oczywiście, wielu ludzi także w Polsce miało wiele nadziei związanych z Putinem. Dla mnie jednak jego działalność nie jest żadnym zaskoczeniem, ponieważ od samego początku swoich rządów postawił sobie za cel odbudowę imperium. Ostatecznie Rosja zapłaci za to bardzo wysoką cenę.

- Cena rzeczywiście może okazać się dla Moskwy ogromna, ale poniesie ją nie dziś, ale w dłuższej perspektywie. Szybkiej kary nie będzie.

- Mówimy o nie tak znowu odległej perspektywie - kilku latach. Rosja bez wątpienia będzie świętowała swój sukces w najbliższych miesiącach, będzie dalej próbowała destabilizować sytuację polityczną na Ukrainie i być może pokusi się o wyrwanie naszemu sąsiadowi kolejnych terytoriów, ale takie działania będą tylko konsolidować Zachód i doprowadzą do bardzo szybkiego przewartościowania jego stosunku do Rosji. Moim zdaniem, paradoksalnie, Putin robi nam w ten sposób przysługę. Daje bowiem wreszcie szansę UE, żeby mówić jednym głosem wobec Moskwy i wprowadzić naprawdę bolesne środki w stosunku do niej.

Zobacz: WOJNA NA KRYMIE: Rosjanie ZABIJAJĄ ukraińskich żołnierzy!

- Jak bardzo bolesne?

- Chodzi o sankcje gospodarcze, które doprowadzą do zmiany źródeł zaopatrzenia w ropę i gaz i ich cen, co podważy fundament gospodarki rosyjskiej, która jest w istocie gospodarką charakterystyczną dla Trzeciego Świata. Jeśli na to nałożą się jeszcze działania mające na celu wzmocnienie bezpieczeństwa militarnego w postaci choćby powrotu do koncepcji tarczy antyrakietowej, to Rosja bardzo pożałuje swoich kroków, które w ciągu kilku lat doprowadzą ją na skraj bankructwa.

- Tylko czy takie myślenie jest obecne wśród elit rządzących na Zachodzie? Wystarczy posłuchać Güntera Verheugena, który mówi, że winny sytuacji na Ukrainie nie jest Zachód czy Moskwa, ale faszyści w rządzie w Kijowie. A to myślenie żywcem wyjęte z kremlowskiej propagandy.

- Bardzo żałuję, że uległ rosyjskiej propagandzie, która w ten sposób próbuje zohydzić Zachodowi nowe władze ukraińskie. Oczywiście, są w ukraińskiej polityce rzeczy, które nie muszą nam się podobać, ale jasno trzeba sobie powiedzieć, że zagrożeniem dla pokoju w naszej części Europy jest Rosja, a nie Ukraina.

- Dziś w Brukseli zbiera się Rada Europejska, która ma przedyskutować stanowisko UE w sprawie polityki Kremla. Myśli pan, że w końcu usłyszymy twarde stanowisko, a nie jedynie wyrazy zaniepokojenia poparte sankcjami, z których Rosjanie otwarcie się śmieją?

- Stanowisko UE będzie ewoluować, ponieważ taka jest logika sankcji, które są odpowiedzią na kolejne kroki. Sprawa Ukrainy i polityki Rosji wobec niej nie jest jeszcze zakończona i mogą wydarzyć się jeszcze różne rzeczy. Trzeba sobie zarezerwować możliwość podjęcia najostrzejszych kroków, gdyby doszło do dalszej eskalacji wydarzeń. Nie oczekuję więc, że dziś nastąpi jakaś radykalna zmiana, ale z całą pewnością Unia pójdzie dalej.

- Ale czy zmiana nie powinna nastąpić? Aneksja terytorium obcego kraju to przecież nie to samo, co ostra retoryka.

- Cóż, oprócz użytecznych idiotów i naiwnych romantyków mamy też do czynienia z interesami ludzi, którym nie zależy na zaognianiu sytuacji. Jednak jeśli Europa nie zareaguje na tak jaskrawe pogwałcenie zasad współżycia międzynarodowego, otworzymy drogę do powrotu XIX- i XX-wiecznych wojen. Myślę, że Europejczykom wystarczy rozumu, żeby zrozumieć, iż takie działania nie mogą być akceptowane. Putina musi spotkać kara.

- Nawet kosztem strat gospodarczych?

- Tak, ale trudno. Całe szczęście dla Zachodu nie będzie to szczególnie dolegliwe. W przypadku Rosji to co innego - będzie musiała ponieść ogromne wydatki na modernizację armii czy utrzymanie Krymu. Przy sankcjach, o których mówiłem, może tego nie wytrzymać. Tym bardziej jeśli Zachód rozpocznie wyścig technologiczny z Rosją.

- Czeka nas powrót do lat 80., kiedy wyścig zbrojeń wykończył ZSRR?

- Niestety tak. Trzeba być przygotowanym, że czeka nas kilka lat powrotu zimnej wojny.