Krzysztof Rybiński

i

Autor: archiwum se.pl

Prof. Krzysztof Rybiński: Wprowadzą podatek od służbowego długopisu

2013-06-19 4:00

Rostowski zatrudnił dziewiątego wiceministra. Po co?

"Super Express": - Jacek Rostowski w swoim resorcie zatrudnił właśnie dziewiątego wiceministra. Żartobliwie rzecz ujmując, można docenić gest ministra finansów. W czasach, kiedy miejsca pracy raczej się zwijają, a nie tworzą, prowadzi politykę prozatrudnieniową.

Prof. Krzysztof Rybiński: - Pozostając w tej konwencji, można powiedzieć, że kompletuje piłkarską reprezentację resortu, aby z kolegami z rządu pointegrować się na boisku. Ale koniec z żartami.

- To na poważnie - po co ministrowi kolejny wiceminister?

- Tego jeszcze nie wiem. Nie chcę zgadywać. Na pewno w skali wydatków budżetowych kolejny minister z wysokim uposażeniem nie robi dużej różnicy. Z Ministerstwa Finansów idzie jednak bardzo zły przykład.

- Jaki?

- Mówi się Polakom, że czasy są ciężkie i muszą zacisnąć pasa, a jednocześnie zwiększa się zatrudnienie w administracji, dając kolejnym osobom ciepłe posadki. Szczególnie jest to oburzające w Ministerstwie Finansów, które powinno pokazać, że skoro straszy Polaków kryzysem, ten kryzys dotyczy także jego. A tak widać, że są równi i równiejsi. Ci, którzy muszą liczyć każdy grosz, drżąc o pracę, i ci, którzy nie muszą się o nic martwić. Polacy mają prawo być wściekli.

- Tym bardziej że nowy wiceminister przychodzi z nadania PSL. Można odnieść wrażenie, że to element dzielenia się frykasami. Ot, takie nomenklaturowe gierki.

- No tak, to taka zła praktyka obsadzania ministerstw swoimi ludźmi, którzy przychodzą na miejsce dawnej ekipy. Nie ma ciągłości, co tylko utrudnia pracę poszczególnym resortom.

- Tu ciągłość mamy już prawie sześcioletnią. A głównym elementem strategii jest wymyślanie kolejnych sposobów, jak wyciągnąć pieniądze z kieszeni Polaków, żeby załatać dziurę budżetową. Może nowy zaciąg ma na celu zintensyfikowanie prac nad kolejnymi obciążeniami?

- Wielu zwykłych Polaków i przedsiębiorstw coraz częściej stara się unikać płacenia podatków. To widać po tym, jak spadają wpływy z CIT i VAT. Oczywiście ma na to wpływ dekoniunktura, lecz to także dowód na tworzenie się szarej strefy.

- Dobrym przykładem jest tutaj akcyza na alkohol i papierosy. Wraz z jej wzrostem coraz więcej ludzi przerzuciło się na kontrabandę zza wschodniej granicy. Wpływy do budżetu zmalały i triumfy święci patologia.

- Tego minister Rostowski zdaje się nie dostrzegać. Mogę za to przewidzieć kolejne jego kroki. Z racji tego, że nie dość, że Polacy kupują papierosy bez akcyzy, to jeszcze masowo przerzucają się na papierosy elektroniczne, padnie wkrótce pomysł, aby także e-papierosy obłożyć akcyzą. To przykład, że skoro Polacy uciekają przed obciążeniami, trzeba wymyślić nowe, by zrekompensować straty dla budżetu.

- Obciążenia rosną, a miały maleć. Pamiętam, że kiedyś minister Rostowski przekonywał mnie, że podwyższenie VAT, które wprowadził w 2011 roku, to przemyślany ruch. Podwyższa się podatki w dobrych czasach, by w czasie nadciągającego kryzysu je obniżyć i dać impuls do rozwoju gospodarki. Kryzys przyszedł, podatki nie spadły.

- Minister finansów jest teraz w sytuacji, w której albo pozwoli na dramatyczny wzrost deficytu, co i tak będzie miało miejsce, albo będzie musiał znaleźć brakujące pieniądze. Stąd szerząca się opresja podatkowa, mandatowozy, fotoradary, podnosi się opłaty za wieczyste użytkowanie, wprowadza podatki od deszczu czy od samochodów służbowych. Jeszcze trochę i wprowadzą nam podatek od służbowego długopisu.

- Czyli nowy wiceminister u boku Jacka Rostowskiego się przyda?

- Wie pan, że nawet nie tylko do tego celu. Przypuszczam, że nowe podatki to jedno, ale przed urzędnikami Ministerstwa Finansów ważniejsze zadanie. Wkrótce czeka nas bowiem największa operacja PR-owska w historii Polski.

- Co będzie jej celem?

- Służby ministra będą prały mózgi Polaków, aby przekonać ich, że przeniesienie pieniędzy na ich emerytury z OFE do ZUS to najlepsze, co mogło ich spotkać. Nie dowiemy się jednak, że niedługo stan finansów publicznych będzie tak zły, że ZUS przestanie wypłacać emerytury w obiecanej wysokości. Przypuszczam, że to może być główny cel zatrudniania nowych osób. Jeśli nie zostałby zrealizowany, dług publiczny w ciągu dwóch lat zwiększyłby się do 60 proc. PKB i pan minister mógłby stanąć przed Trybunałem Stanu.

Prof. Krzysztof Rybiński

Ekonomista. Rektor Uczelni Vistula

None

Nasi Partnerzy polecają

Materiał Partnerski

Materiał sponsorowany