Jan Rulewski w programie WIĘC JAK

i

Autor: archiwum se.pl

Rulewski: Tusk nie ma planu dla Polski, a Kwaśniewski to czerwony lowelas

2013-07-10 13:33

Jan Rulewski o współczesnych elitach politycznych. Aleksander Kwaśniewski? Czerwony lowelas. Donald Tusk? Nie potrafi zarządzać ludźmi. Kaczyński? Dlaczego nie miałbym z nim budować lepszej Polski?

"Super Express": - Nie zaprosili pana na urodziny Jaruzelskiego. Czemu? Przecież Jaruzelski pana zna.

Jan Rulewski: - Zna i nieraz brzydko o mnie mówił. Ale dzisiaj mamy rozejm.

- Z Jaruzelskim?

- Tak. Dziś uważam, że musimy ich doścignąć, złapać i spełnić to, co obiecaliśmy na pierwszym zjeździe Solidarności.

- Taki to rozejm, że chce pan Jaruzelskiego dopaść i postawić przed sądem? Dobrze rozumiem?

- Chcę go postawić przed trybunałem moralnym.

- Nie powinien stawać przed sądem?

- Jak pan wie, to droga nieskuteczna.

- Jak to jest, że ma siłę świętować urodziny, a nie ma siły stanąć przed sądem?

- Mogą być dwie odpowiedzi. Po pierwsze, bo tak sąd pozwala.

- Ale dlaczego sąd tak pozwala?

- Są formułki w sądach, które pozwalają adwokatowi załatwić zwolnienie lekarskie albo innego biegłego. Najważniejsza jest jednak sprawa honoru. Toczy się wielki spór wokół oceny Solidarności i Jaruzelskiego. Człowiek honoru, zwłaszcza generał, powinien stanąć przed sądem i bronić swoich racji, bo jak słyszę, jest do nich przekonany.

- Jaruzelski i Kiszczak to są ludzie honoru?

- Mówię o Jaruzelskim, bo Kiszczak to organy - ścigał i łapał, a to złodziejaszków, a to Rulewskiego. Trzeba natomiast uczciwie przyznać, że generał Jaruzelski przejął odpowiedzialność za to wszystko. W przemówieniu inaugurującym stan wojenny mówił, że historia go osądzi. Więc właśnie przed demokratycznym sądem trzeba odpowiedzieć historii, kto miał rację.

- Michnik twierdził, że i Kiszczak, i Jaruzelski to ludzie honoru.

- Proszę pana, Michnik to intelektualista. A honor i intelektualizm to są dwa pojęcia, które płyną obok siebie.

- Powiedział pan o okrągłym stole: "Bałem się, że rękę, którą żegnałem ks. Popiełuszkę w Bydgoszczy, będę musiał podawać tym, którzy przyczynili się do jego śmierci". Komu konkretnie nie chciał pan wtedy podać ręki?

- Przede wszystkim Kiszczakowi, który podobno był inicjatorem okrągłego stołu i był, jak się sam określił, jego gospodarzem.

- A co z Kwaśniewskim? Swego czasu Wałęsa ręki mu nie podawał.

- A to zależy w jakich sprawach. Mógłbym mu podać rękę tylko w sprawach dobra III RP.

- W jednych sprawach można, a w innych nie?

- Za przeszłość bym mu ręki nie podał. Była to przeszłość czerwonego lowelasa, który żył u schyłku komunizmu i wyciągał z niego, co się tylko dało.

- Kwaśniewski - czerwony lowelas?

- No tak, co to bowiem był sport w czasach, gdy nim zarządzał?

- Wydaje mi się, że lowelas to kobieciarz.

- Proszę pana, sportsmenki też były. Myślę, że dobrze się zachowywał. Poza tym ma bardzo zgrabną i udaną żonę. To taki przykład najlepszego wyboru.

- Zna się na bezach i, jak widziałem, pokazuje polskim kobietom, jak wietrzyć kozaki.

- Myślę, że na finansach też dobrze się zna.

- Pytany w TVN24, czy mamy do czynienia z "tuskizmem", powiedział pan, że to historycznie inna forma - to bonapartyzm.

- Bonaparte działał w epoce, która oczekiwała mężów stanu. Demokracja potrzebuje ludzi, którzy potrafią sprawnie zarządzać zasobami ludzkimi.

- I Tusk tego nie potrafi?

- Nie potrafi.

- I panu pozwalają takie rzeczy mówić?

- Wolność słowa nie jest ograniczana przez Donalda Tuska.

- Możecie ją w PO kultywować? Pan żartuje, prawda?

- Jestem przykładem na to, że nikt ust w PO nie knebluje. Rozmawiamy sobie swobodnie i scenariusz naszej rozmowy nie był omawiany z premierem. Jutro jak zawsze wrócę z parlamentu, nie będąc wyrzuconym z klubu PO.

- A co się dzieje z PO, że przegrywacie?

- Już trochę o tym wspomniałem. Otóż problemem jest zarządzanie tak wielką partią, która ma bliskiego sobie prezydenta, która wcześniej miała w szesnastu województwach marszałków, prezydentów w większości największych miast, nawet ludzi w sądach, ale nie powiem jakich.

- W Gdańsku?

- Nie, ale ten sędzia, który z Sawickiej zrobił bohaterkę, niewątpliwie nam sprzyjał.

- To był wasz sędzia?

- Tak mi się wydaje. Jeśli z oszustki matrymonialnej i materialnej zrobił bohaterkę, to chyba do PiS nie należał.

- No dobrze, a jakie są wady PO? Tusk nie potrafi zarządzać zasobami ludzkimi. Co jeszcze?

- Nie ma planu dla Polski. Reszta PO jest odsunięta od podejmowania decyzji. Choćby drobnych.

- Pan też jest odsunięty?

- Tak się czuję. Kierowałem różnymi inicjatywami - od systemu emerytalnego do funkcjonowania rynku pracy - i do tej pory nie dostałem w ich sprawie odpowiedzi. Mam nadzieję, że po tej rozmowie dostanę.

- Wie pan, to jest przerażające, że PO, jak pan mówi, jest jednoosobowo zarządzana. Wszelkiego rodzaju głos krytyki lub pomocy jest sekowany przez samego wodza, czy tak?

- To nie jest dla mnie złe. Kiedyś uważałem, że Wałęsa zbawi, jeśli nie Polskę, to przynajmniej kawał świata. Jak się okazało, nie zbawił.

- Gdyby pan mógł poradzić coś premierowi Tuskowi, to radziłby mu pan co? Poza tym, żeby słuchał Janka Rulewskiego.

- Więcej niż Rulewskiego. W PO jest wielu mądrych ludzi. Także poza nią i Platformie sprzyjają. W każdym razie powinien pomyśleć nad planem dla Polski i podzielić rolę - co kto ma robić. Proponuję też, żeby zdjął z siebie mundur historyka i stał się inżynierem.

- Sondaże mówią, że Polacy są zmęczeni Tuskiem i już go nie chcą. Sądzi pan, że ktoś inny mógłby z powodzeniem prowadzić PO do zwycięstwa za dwa lata?

- Tak.

- Jakieś nazwisko poproszę.

- Przynajmniej ze sto osób mogłoby się tego podjąć.

- Zauważyłem, że ma pan na ręku zegarek za 50 zł.

- Nie zamieniłem się z ministrem Nowakiem. Nie wiem, po co ludzie chcą nosić inne zegarki i mieć z tego powodu problemy.

- A jak ocenia pan tłumaczenia ministra, że się zamienia na zegarki? Są wiarygodne?

- Nie, ja ich nie przyjmuję. W życiu jest wiele piękniejszych rzeczy niż kolekcjonowanie drogich zegarków.

- Gdzie pan będzie za dwa lata? Nie należy pan do PO, a z pańskim życiorysem mógłby pan być równie dobrze w PiS. Oczywiście, do niczego pana nie namawiam.

- Ależ pan dotknął wrażliwej sprawy. Czy pan wie, że z ministrem Sikorskim konkurowałem o miejsce na listach PiS? Kaczyński wybrał jednak Sikorskiego.

- Jest pan pogniewany na Kaczyńskiego?

- Ten, który się denerwuje, nie nadaje się do demokracji i polityki.

- Nie wyklucza więc pan, że za dwa lata może się pan znaleźć w innej konfiguracji politycznej?

- Skoro moi koledzy cmokali i podpisywali porozumienia okrągłego stołu, dlaczego ja mam nie budować lepszej Polski z Kaczyńskim?