Sławomir Jastrzębowski

i

Autor: archiwum se.pl

Sławomir Jastrzębowski: Komu dynda stryczek…

2013-03-05 3:00

Ważne jest, gdzie władza stawia stryczki. Ważne jest, komu i za co władza nimi grozi. Za co więc można zawisnąć w Polsce 2013 pod rządami Donalda Tuska, a za co zawisnąć się nie da? Odpowiedź jest prosta, udzieliły nam jej ostatnie wydarzenia.

W Polsce umierają dzieci, którym nie udziela pomocy państwowa służba zdrowia. Sprawa śmierci 2,5-letniej Dominiki przeraziła wszystkich polskich rodziców. To nie był jednostkowy przypadek odmowy pomocy ciężko choremu, umierającemu dziecku, to był jedynie przypadek nagłośniony. Czy minister zdrowia Bartosz Arłukowicz bał się choćby przez chwilę o swoją posadę? Czy premier Donald Tusk wezwał go na dywanik i rozważał usunięcie go z rządu? Czy minister Arłukowicz został publicznie skrytykowany za to, co dzieje się w jego resorcie? Trzy razy nie.

W Polsce urzędy skarbowe wykańczają świetnie działające firmy. Państwo, zamiast likwidować bezrobocie, sprawia, że jest większe. Wysyła ludzi na bruk, pozbawia ich pracy, chleba i nadziei. Ze złej woli, bezmyślności, a może z jeszcze innych powodów. Takich przykładów są setki. Ostatni, rozgrywający się właśnie na naszych oczach, to rolnicza firma Agronorth z Pomorza. Urząd skarbowy zablokował jej zwrot podatku VAT w wysokości 17 mln zł, ponieważ sprawdza sprawę zwrotu podatku za… 1,5 mln zł. Firma traci płynność finansową i zwalnia na bruk swoją 250-osobową załogę. Może jakaś inna firma przejmie rynek? Może już na to czeka? Kiedy czytam tę historię (w dzisiejszym "Super Expressie") przypomina mi się przypadek zniszczenia przez polskie państwo świetnie działającego biznesu Romana Kluski czy firmy JTT. Zostawmy jednak wspominki. Czy premier Donald Tusk wezwał na dywanik ministra finansów Jacka Rostowskiego odpowiedzialnego za urzędy skarbowe i spytał, co dzieje się z dobrze działająca polską firmą? Czy zagroził może ministrowi Rostowskiemu wyrzuceniem z rządu? Czy może skrytykował go publicznie? Nie, nie, nie.

Wczoraj stryczkiem premier groził ministrowi sprawiedliwości Jarosławowi Gowinowi (w sensie metaforycznym, oczywiście). Wezwał go do siebie i za zamkniętymi drzwiami demonstrował zapadnię, informując zapewne: "Jeśli dalej będziesz…". Skończyło się na strachach i Gowin wyszedł jeszcze żyw. Jeszcze jest ministrem, jeszcze jest w PO. Co poświęcił, żeby nie zawisnąć? Przekonamy się w najbliższym czasie. Absolutnie ważne nie tylko dla polityków, lecz także dla nas wszystkich jest to, za co grożono mu stryczkiem. Bo miał czelność wypowiedzieć się przeciw związkom partnerskim, a więc stanął przeciw agresywnym gejom i sprawnej machinie homopropagandy. Wnioski: w Polsce zawisnąć można za brak umiłowania gejów. A za niszczenie firm i wysyłanie ludzi na bruk? A za śmierć dzieci? Oto hierarchia polityków, których demokratycznie wybrała większość Polaków.