Sławomir Jastrzębowski

i

Autor: archiwum se.pl

Sławomir Jastrzębowski: Sędzia Tuleya i oczekiwania wiodących mediów

2013-01-08 3:00

Sędzia Igor Tuleya to postać warta zauważenia! Opinia publiczna po raz pierwszy dowiedziała się o nim w czasie wyroku na gangstera "Szkatułę". Proces prowadził właśnie sędzia Tuleya i kiedy gangster sam zaproponował wyrok, Tuleya rzekł: "Pan oskarżony, tak jak kierował grupą przestępczą, tak i zakończył własny proces karny, szybko i bez niepotrzebnych słów". Jeśli w tym stwierdzeniu nie pobrzmiewa niedopuszczalny podziw sędziego dla gangstera, to ja jestem głuchy. To było jednak dopiero Tuleyowe preludium.

Sędziego w szczytowej formie Polska zobaczyła w czasie ogłaszania wyroku na łapówkarza Mirosława G., lekarza, który był i jest ulubieńcem zdegenerowanych pseudoelit. Kiedy słuchałem uzasadniania wyroku na żywo, pomyślałem najpierw, że to może jakiś żart albo może jakaś kabaretowa parodia. Przed oczyma miałem wiercącego się bez przerwy na krześle sędziego, jakby z lekkim ADHD. To się pokładał na prawo, żeby się za chwilę wyprostować, a po sekundzie pokładać się na lewo, i tak w kółko. Sędziowski łańcuch latał mu na wszystkie strony, ześlizgując się z ramion, więc go ciągle poprawiał. Dziwnie przy tym sędzia chrząkał. Wiercił się, chrząkał, poprawiał łańcuch, a widzowie z otwartymi ustami myśleli: więc to on reprezentuje majestat Rzeczypospolitej Polskiej!

Gorzej było wtedy, kiedy zaczęło do widzów docierać, co sędzia w uzasadnieniu wyroku na łapówkarza mówił. W zasadzie wyglądało to, jakby nie potępiał skazanego właśnie lekarza, tylko tych, dzięki którym łapówkarza dosięgła sprawiedliwość. Niestety, wiercąc się, Tuleya mocno przesadził, jego słowa porównujące działania CBA z metodami stalinowskimi wywołały skandal. A skandalista w sędziowskiej todze nie jest mile widziany. Stąd też dwie wersje, pierwsza mówiła, że przełożeni kazali sędziemu Tulei zamilknąć, a druga, że się sam zmitygował i wyciszył.

Tak czy siak, sędzia został powszechnie skrytykowany za swoje zdaje się polityczne, a na pewno publicystyczne zaangażowanie. Skrytykował go m.in. minister sprawiedliwości Jarosław Gowin, którego ojciec siedział w stalinowskim więzieniu, rzecznik warszawskiej prokuratury Dariusz Ślepokura w zasadzie wbił mu sztylet po latający łańcuch: "Niepokój wywołuje jednak okoliczność, iż zachowanie, które do tej pory było domeną osób przejawiających aktywność polityczną czy niezadowolonych stron postępowania, zostało przyjęte jako właściwe przez osobę piastującą urząd sędziego. Urząd, który z racji powagi i władzy powinien kierować się umiarem, obiektywizmem, powściągliwością i odpowiedzialnością i to niezależnie od oczekiwań wiodących mediów".