Najlepsi piszą dla Super Expressu! Dziś Łukasz Warzecha i "Poczet mędrców polskich"

2014-04-11 4:00

Powiedzmy szczerze: większość polskich polityków nie grzeszy inteligencją i błyskotliwością. Niektórzy jednak nie grzeszą jeszcze bardziej niż inni. To mistrzowie alternatywnego myślenia, trwający we własnym, intymnym świecie. Klkoro z nich zdecydowanie zasługuje na opisanie. Należy im się to.

Róża Gräfin von Thun und Hohenstein

Jako że nadchodzą wybory do Parlamentu Europejskiego, a grafini von Thun und Hohenstein w nich kandyduje (z listy PO w Małopolsce z 1. miejsca), należy jej się tutaj pierwszeństwo. W jej przypadku zgodni są członkowie wszystkich frakcji politycznych: mamy do czynienia z przypadkiem absolutnie wyjątkowym, trudnym do strawienia nawet dla osób najłagodniejszych i gotowych współpracować ze wszystkimi.

Znalazłszy się po poprzednich wyborach w Parlamencie Europejskim, pani poseł wyznała, że "jest w raju". Inne jej deklaracje porażają podobną głębią i nabożnym stosunkiem do Unii Europejskiej. W swojej nowej książce "Parlament antyeuropejski" europoseł Marek Migalski pisze o niej: "Główna łokciowa w Platformie Obywatelskiej - potrafi na każdym spotkaniu z kimś ważnym tak się ustawić, tak walczyć o pozycję, że jest zawsze na samym środku zdjęcia. Wszystko jej się podoba, wszystko ją zachwyca. Gdyby jej ktoś powiedział, że Komisja Europejska właśnie wynalazła syfilis, potrafiłaby bardzo szybko uzasadnić sens, doniosłość i pożytek takiej wspaniałej nowej inicjatywy Brukseli".

Przeczytaj: Łukasz Warzecha nowy felietonista Super Expressu: Zrobię katalog idiotów polskich

Ze słynnego wywiadu Roberta Mazurka z nią wiemy, że Róża Thun skoczyłaby w ogień za Adamem Michnikiem, po katastrofie smoleńskiej państwo zrobiło wszystko, co się dało, a Palikot z Niesiołowskim byli pełni współczucia dla ofiar.

Róża Thun jest z Krakowa. Pozostaje pytanie: skoro tam wygrywa, to czy w Krakowie ludzie nie są… jak by to powiedzieć… jacyś dziwni?

Stefan Niesiołowski

Jest przewodniczącym sejmowej Komisji Obrony, o czym być może mało kto wie. Możliwe zresztą, że nie wie o tym nawet sam Niesiołowski, bo nigdy żaden dziennikarz w żadnej rozmowie nie pyta go o sprawy związane z obronnością. Niesiołowskiego zaprasza się nie po to, żeby porozmawiać z nim o wojsku, ale po to, żeby rzucić mu "a Jarosław Kaczyński to…" - i dalej już idzie. Ludzie chętnie to oglądają, bo publikę zawsze interesowali różni, jak to ładnie nazywają Rosjanie, jurodiwi.

Gdy niedawno pewien niedostosowany dziennikarz spytał Niesiołowskiego o pancerne zakupy polskiej armii, dowiedzieliśmy się od złotoustego Stefana, że Polska nabyła od Niemców czołgi "Leonard". W internecie toczył się potem spór, czy chodzi o model "da Vinci" czy "di Caprio".

Kiedyś Niesiołowski pozwał mojego ówczesnego pracodawcę za felieton, w którym napisałem, że "stoczył się do poziomu żula spod budy z piwskiem". Czekając pod salą (zeznawałem jako świadek), przez zamknięte drzwi słyszałem, jak poproszony przez sąd o wyjaśnienia pokrzykiwał, że on żadnym żulem nie jest. Hm…

Marek Suski

Kwintesencja soli pisowskiej ziemi. Mierny, bierny, ale wierny i trwający przy prezesie od lat. A to liczy się w PiS bardziej niż dziesięć fakultetów i setki doktoratów honoris causa.

Gdy rozmawiał z nim Robert Mazurek, Suski oznajmił: "Jarosław Kaczyński jest bardzo wybitnym mężem stanu i w historii Polski będzie doceniony. Pewnie w przyszłości, bo żyjący rzadko doceniają wielkich ludzi. […] Już jest porównywany do Józefa Piłsudskiego, do innych największych Polaków. I tak jak Piłsudski walczył o odzyskanie niepodległości w trudnych czasach zaborów, tak Jarosław też o to walczył w czasach PRL, a potem miał tę swoją Pierwszą Kadrową, czyli Porozumienie Centrum". Jak widać, Sławomir Nowak, który stwierdził kiedyś, iż Donald Tusk jest "dotknięty przez Boga geniuszem", mógłby się od Suskiego wiele nauczyć.

Ostatnio Suski jest mniej widoczny, a szkoda, bo ckni mi się do niezapomnianego widoku jego szczerej - jak mawiał pan Zagłoba - "fizjognomii", okraszonej uroczym wąsikiem. Ciekawe, czy Suski strzyże go sobie sam. Możliwe, bo akurat w tej dziedzinie jest kompetentny. Brałem niedawno udział w zaciętej dyskusji o tym, jaki w istocie jest zawód wyuczony posła Suskiego: perukarz czy fryzjer. Z pewnością jeden i drugi daje ogromne kompetencje do zajmowania się poważnymi sprawami kraju. Wszak jak powiedział towarzysz Lenin: państwem może rządzić nawet kucharka. A skoro tak, to może i Suski.

Anna Grodzka/Krzysztof Bęgowski

Pani poseł, która jakiś czas temu uznała, że nie chce już być panem, napisała książkę pod uroczym, bezpretensjonalnym tytułem "Mam na imię Ania". To zdrobnienie - Ania - idealnie pasuje do filigranowej, bardzo kobiecej figury, a zwłaszcza typowo damskich drobnych rączek.

Podczas promocji książki w Warszawie z udziałem autorki pojawiła się grupa młodych ludzi z transparentem z napisem "Krzysiek, nie wygłupiaj się". Apel nie został jednak wysłuchany - Krzysiek nadal się wygłupia i tak już od trzech lat w Sejmie za nasze pieniądze.

Swego czasu podczas jednej z lewicowych manifestacji Krzyśka dopadła ekipa programu Pyta.pl. "Czego pani używa?" - spytali. "Do czego?" - zapłonił się Krzysiek, wyczuwając jakąś dwuznaczność. "No jak to? Do golenia" - wyjaśnił pytający. Krzysiek odwrócił się obrażony. Trudno pojąć dlaczego. Mogło przecież chodzić o golenie nóg.

Polub se.pl na Facebooku