Torańska, Bratkowski i Szwed o biografii Kapuścińskiego

2010-02-25 3:00

Sprawę książki "Kapuściński non-fiction" oceniają specjalnie dla "Super Expressu" pisarka Teresa Torańska oraz publicysta Stefan Bratkowski i wydawca Paweł Szwed

Zawsze niepokoił mnie jego uśmiech

"Super Express": - Choć książka Artura Domosławskiego pt. "Kapuściński non-fiction" ukaże się w księgarniach na początku marca, już teraz wzbudziła sporo kontrowersji. Według jej wydawcy, Pawła Szweda, ma ona pozytywny wydźwięk. Trudno też zarzucić złą wolę samemu autorowi, który uważa Kapuścińskiego za swego mistrza.

Teresa Torańska: - Prawdę mówiąc, nie rozumiem całego zamieszania wokół tej książki. W swym komentarzu, który widnieje na okładce, napisałam, że autora czekają trudne chwile, bo krytyka posypie się z różnych stron. Jednak nie wiedziałam, że będzie tak intensywna. Książkę przeczytałam i nie uważam, by była kontrowersyjna. Autor wykonał ciężką pracę, której efektem była pełna, rzetelna, oparta na wyznaniach kilkudziesięciu osób biografia pisarza.

- To skąd ta krytyka?

- Jak już wspomniałam, wiedziałam, że ona się pojawi, bo autor opisał niepokoje i słabostki Ryszarda. Żył w czasach PRL i dokonywał - słusznych lub niesłusznych - wyborów ideologicznych, które były wówczas częścią biografii każdego z nas. Te wybory zostały w książce opisane. Życie nie jest przecież czarno-białe, ale ludzie są spragnieni jednowymiarowego opisu. Dlatego spodziewałam się, że dla jednych, np. wdowy po pisarzu, będzie w tym obrazie za dużo czerni, a dla innych, a w tym lustratorów i oskarżycieli, za dużo bieli.

- A spodziewała się pani, że Alicja Kapuścińska nie tylko będzie krytykowała autora książki, ale też wystąpi do sądu z żądaniem zakazu jej rozpowszechniania?

- Ależ skąd! Byłoby dobrze, gdyby bliskie Ryszardowi osoby przyjęły tę książkę z poczuciem ulgi, że to, co tak długo uwierało go i męczyło do ostatnich dni, ma już za sobą. Pamiętajmy też, że Ryszard był osobą publiczną, powszechnie znaną. Pani Alicja powinna się liczyć z tym, że jego sprawy prywatne mogą być dla innych interesujące. Co więcej, w ubiegłym roku zrobiłam wywiad z Arturem Domosławskim i Alicją Kapuścińską. Mówiliśmy tam również o życiu prywatnym Ryszarda, o jego zwyczajach w życiu codziennym itd. Ale w pewne sfery się nie zapuszczaliśmy i w tej książce też tego nie znajdziemy.

- Poznajemy za to kulisy twórczości Kapuścińskiego. Można postawić pytanie, czy reporterowi wolno mieszać prawdę z fikcją?

- Reprezentował literaturę faktu, a ta zostawia miejsce i na prawdę, i na fikcję. Nawet jeśli mu się to często zdarzało, czy taki zarzut można postawić pisarzowi?

- Cesarzowi Reportażu raczej tak.

- Od pewnego momentu nie uprawiał już czystej, klasycznej reporterki. Kapuściński był przede wszystkim pisarzem.

- Jako rzecz kontrowersyjna zostało też odczytane to, że Kapuściński - np. w Angoli w 1975 roku - zaangażował się w opisywane przez siebie zdarzenia.

- Reportaż, wywiad czy felieton zawsze są w jakiś sposób subiektywne. Nie w podawanej informacji, ale w formie. Bo opisują świat z punktu widzenia jego obserwatora.

- Jak pani wspomina Ryszarda Kapuścińskiego?

- Zawsze niepokoił mnie jego uśmiech. Tym bardziej że uśmiechał się ciągle. Domyślałam się więc, że muszą być takie miejsca w jego życiu, w których nie jest mu do śmiechu. Nie można być cały czas uśmiechniętym.

- Ten uśmiech to maska?

- Myślę, że zakrywał tym uśmiechem wiele trosk i niepokojów. Ale takim właśnie chciał się pokazywać światu. Swoje niepokoje i frustracje zostawiał w domu. Był przy tym bardzo koleżeński i serdeczny. Sprawiał wrażenie człowieka onieśmielonego.

- Kapuścińskiemu zawsze zależało, by dobrze wypaść w oczach opinii publicznej. Chyba nie byłby zadowolony, że ludzie wiedzą o jego słabościach.

- No cóż, nie ma jednej prawdy o Ryszardzie. Ta książka pokazuje go w wielu wymiarach. Żałuję, że nie powstała wcześniej. Dotąd ukazywały się pozycje spłycające jego osobę, jednowymiarowe.

- Jednak Kapuściński bał się lustracji w Polsce, tego, że się pojawią na niego jakieś haki…

- A jeśli te haki okazują się gwoździami, które usiłowano mu wbić w pięty? Myślę jednak, że Ryszard byłby z książki zadowolony.

Teresa Torańska

Dziennikarka, pisarka, autorka słynnej książki "Oni", współpracowała z paryską "Kulturą", obecnie pracuje w "Dużym Formacie", dodatku do "Gazety Wyborczej"


Ta książka to obrzydliwy paszkwil

"Super Express": - Nie przypadła panu do gustu książka "Kapuściński non-fiction"?

Stefan Bratkowski: - Jeżeli ktoś wchodzi do czyjegoś domu i zaprzyjaźnia się, powinien przynajmniej zacząć od wytłumaczenia, na czym polega wielkość tej prozy. Tymczasem autor pisze totalnie nieprawdziwy paszkwil.

- Z wypowiedzi Artura Domosławskiego i jego dorobku nie wynika, by był osobą, która chce zaszkodzić Kapuścińskiemu.

- Nie było mi dane przeczytać książki, ale z reklam, zapowiedzi i niestety wywiadów z autorem rysuje się zły obraz. Od razu widać, jaka formacja za tym stoi... To nie jest dziennikarstwo, które można akceptować. I nie chodzi o to, żeby Kapuścińskiego chronić przed krytyką. Ale Domosławski zbierał materiały do książki przez trzy lata i udało mu się ominąć ostatnich żyjących przyjaciół Kapuścińskiego, takich jak ja czy Sławomir Popowski. Wygląda więc to tak, jakby wybierał tylko tych, którzy pasowali mu do tezy. A przecież Rysiek mieszkał dwa lata u Popowskiego, zbierając materiały do "Imperium"! Popowski opowiadał zresztą, jak Rysiek zbierał materiały do tej książki. Każdy szczegół sprawdzał z niesłychaną dokładnością...

- Właśnie. W książce pojawia się sugestia, że Kapuściński często przekraczał granice reportażu, wchodząc w fikcję literacką…

- Z wywiadów z Domosławskim wynika, że nie rozumie, że "Cesarz" nie był reportażem! To miała być wielka metaforyczna proza z elementami reportażu. Podobnie jak "Szachinszach". I nie miała uderzać w cesarza Etiopii, ale w problemy naszego ustroju! Rysiek nigdy nie opisywał też wszystkich swoich przygód dosłownie, gdyż wtedy zmieniłyby one te dzieła w książki przygodowe. Działał odwrotnie, niż się sugeruje, przemilczając niektóre rzeczy, nie podając ich czytelnikowi. Rozmawiałem z nim wielokrotnie po jego powrotach do Polski. Choćby jego przygody w Nikaragui z sandinistami były o wiele bardziej barwne, niż widać to w książce. I jeszcze jedno: znów - tym razem u Domosławskiego - pojawiają się te teczki, w których nic nie ma.

- Przeszłość związana z teczkami, mieszanie faktów z fikcją czy nawet życie prywatne nie wzbudzi zapewne takiego zdziwienia, jak wymyślanie przez Kapuścińskiego takich opowieści, jak ta o ucieczce jego ojca niemal sprzed luf plutonu NKWD. Trudno zgadnąć, po co postaci tej miary takie legendy.

- Znaliśmy się 50 lat i przyznam, że w ogóle nie słyszałem tej opowieści. Trzeba też zadać sobie pytanie, na ile jest to legenda. Gdzieś i w jakiś sposób temu ojcu udało się uciec. Czy z pociągu do Kozielska, czy wcześniej? Gdyby nie uciekł, zgarnęliby go tak jak innych oficerów KOP i skończyłby jak oni. W książce kwestionuje się też inne rzeczy. Jak to, czy Kapuściński znał Che Guevarę. Przecież Rysiek był na Kubie! Może nie była to znajomość na granicy przyjaźni, ale jako zagraniczny dziennikarz nie miał szans się z nim nie zetknąć. Dziwią mnie te sugestie, gdyż Kapuściński nigdy się nie kreował, nie pindrzył. Był niesłychanie normalny i nie musiał nikogo udawać. Choć bardzo szybko odkryto jego talent, jeszcze w redakcji o strasznym tytule "Sztandar Młodych".

- Czy osobie takiej jak Kapuściński może cokolwiek z tej książki zaszkodzić?

- Oczywiście, że nie. O Kapuścińskiego się nie boję.

- Po co więc taki sprzeciw?

- Chodzi mi o akceptację pewnego sposobu działania. Gdyby ktoś napisał krytykę twórczości Ryśka, to byłoby coś innego. Gdyby uderzył w wydanie czegoś takiego jak "Lapidaria"... Ale to byłoby szalenie trudne. Siłą Ryśka było nie tworzenie jakichś legend na swój temat, ale to, jak pisał. Nie potrzebował talentów marketingowych, był z nich wyzuty. Pamiętam, jak odkryto go dla świata. Po wydaniu "Cesarza" narzekałem, że książka jest światowej miary, ale napisana po polsku i nikt o niej nie usłyszy. I prof. Mroczkowski, anglista z UJ, posłał książkę w prezencie swojej córce i jej mężowi, parze slawistów. Zachwycili się "Cesarzem", przetłumaczyli go i zostawili Helen Woolf z firmy wydawniczej. Po czym wyjechali na wakacje. I ta kobieta zwariowała na punkcie "Cesarza". Przyleciała do Europy, znalazła ich w Polsce, w Dębkach. I od progu pytała, czy Kapuściński coś jeszcze napisał i że wszystko kupuje. Jeszcze zanim miała szansę go osobiście poznać.

Stefan Bratkowski

Publicysta i pisarz, honorowy prezes SDP, dziennikarz portalu Studio Opinii


To wyjątkowa, prawdziwa i pełna biografia Kapuścińskiego

"Super Express": - Wydawnictwo Znak odstąpiło od publikacji kontrowersyjnej książki Artura Domosławskiego "Kapuściński non-fiction". Dlaczego Świat Książki zdecydował się książkę wydać?

Paweł Szwed: - Bo jest wyjątkowa, świetnie napisana i świetnie udokumentowana.

- I kontrowersyjna.

- Tak, ale w naszej opinii nie jest atakiem na Ryszarda Kapuścińskiego. Zamiarem autora było napisanie pełnej biografii reportera, pełnej, a więc takiej, która opowiada również o tych elementach życiorysu, które nie były dotąd ujawniane. W kontrowersyjnych kwestiach Domosławski stara się tłumaczyć swego nauczyciela, pokazywać tło, konteksty. Wiele razy w trakcie pracy nad tą książką autor (i wydawca też) stawał przed pytaniem, na ile niektóre sprawy nadają się do pokazania. Decydującym jednak pytaniem było, czy rzeczy opisywane w książce są prawdziwe.

- A są?

- Do tej pory do naszego wydawnictwa nie trafiła choćby jedna informacja o tym, by w książce było coś niezgodnego z prawdą. Jednocześnie pretensji do samego faktu publikacji jest sporo.

- Dlaczego wdowa po pisarzu - pani Alicja Kapuścińska - nie chciała dopuścić do tej publikacji? Właśnie przegrała w tej sprawie w sądzie. Wiemy też, że Artur Domosławski dziękuję jej w swej książce za pomoc w pracy.

- Zdaję sobie sprawę, że książka może być dla bliskich Kapuścińskiego trudna do zaakceptowania. Żyjemy na szczęście w wolnym kraju i z jednej strony każdy może dochodzić swoich praw w sądzie, z drugiej - nie istnieje cenzura prewencyjna. Uważam, że do rozmowy o tej akurat pozycji sąd jest najmniej odpowiednim miejscem.

- Ile Świat Książki musiał zapłacić odstępnego wydawnictwu Znak?

- Autor sam rozwiązał umowę ze Znakiem, ale wysokości jego honorarium nie ujawnię.

Paweł Szwed

Redaktor naczelny wydawnictwa Świat Książki