Joanna zakochała się w Niemcu z Frankfurtu nad Odrą. Dla Reinera zostawiła swoją firmę, pobrali się. Ale idylla trwała krótko. Kiedy Polka oświadczyła, że jest w ciąży, mąż nakazał dziecko usunąć. - Szarpał mną, uderzał w brzuch, chciał, żebym poroniła - mówi Joanna. Wbrew mężowi urodziła najpierw Armina (5 l.), a później Andre (3 l.).
Zobacz: Oto francuska Waśniewska! Upozorowała porwanie zakatowanego dziecka
W końcu jednak postanowiła odejść. Znalazła mieszkanie w centrum Frankfurtu. Kiedy powiedziała o tym Reinerowi, wpadł w szał. Na oczach dzieci chwycił ją za gardło, dusił, rzucił o drzewo. Joanna uciekła z synkami do schroniska dla kobiet. Tam... dopadli ją niemieccy policjanci i urzędnicy z urzędu do spraw młodzieży, tzw. Jugendsamtu.
- Mundurowi wydarli mi dzieci z rąk - szlocha Joanna. Kilka dni później niemieccy urzędnicy przekazali chłopców... Reinerowi G., który według lekarskiej obdukcji skatował matkę swoich dzieci prawie na śmierć.
W obronie praw rodzicielskich Polki wystąpiło Międzynarodowe Stowarzyszenie przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech. Ale Joanna wciąż nie może nawet zobaczyć swoich synków.
Polub se.pl na Facebooku