Tamara uciekła z Ukrainy do Koszalina. Ma dobry zawód i szuka pracy

i

Autor: Domin Tamara uciekła z Ukrainy do Koszalina. Ma dobry zawód i szuka pracy

Tamara uciekła z Ukrainy do Koszalina. Ma dobry zawód i szuka pracy

Gdy wojska Putina zaatakowały jej kraj, była pewna, że sytuacja się ustabilizuje i cierpliwie czekała na powrót do normalności. Wytrzymała tydzień. Tamara spakowała siebie i swoje dzieci i ruszyła przed siebie, do Polski. Trafiła do Wrocławia, Inowrocławia i ostatecznie znalazła schronienie w Koszalinie, gdzie chce znaleźć pracę i mieszkanie. Pomaga jej w tym pan Przemysław, który za pośrednictwem "Super Expressu" postanowił zaapelować o wsparcie dla uciekającej przed wojennym koszmarem kobiety.

Tamara pochodzi z Krzywego Rogu, w południowo-wschodniej części Ukrainy.

- Na pewno pamiętacie z geografii z podstawówki - mówi pan Przemysław. - Takie pierwsze skojarzenie - ruda żelaza i przetwórstwo metali. Dookoła miasta wojska rosyjskie, a bomby dotychczas nie spadły. Pewnie dlatego, że Rosja potrzebuje inżynierów-metalurgów żywych, potrzebuje też pieców i stali.

Trudna podróż do Polski

Po tygodniu od rozpoczęcia wojny Tamara przestała zastanawiać się, czy Putin zmieni zdanie w sprawie jej miasta, czy nie. W 30-litrowy plecak spakowała siebie, 4-letniego Olka, 7-letnią Tatianę i wyruszyła w stronę zachodu. Mąż został na miejscu, by bronić swojego miejsca zamieszkania przed rosyjskim agresorem. Rozlewa z sąsiadami koktajl Mołotowa do butelek i czeka, aż front dojdzie i do nich.

- W normalnym świecie i spokojnym czasie pociąg z Krzywego Rogu do Lwowa jedzie maksymalnie 25 godzin - kontynuuje pan Przemysław. - Ten z Tamarą i - jak sama mówi - „chyba z milionem uchodźców”, jechał 5 dni. Miała miejsce stojące. Już wie, że 5 osób mieści się na metrze kwadratowym. Dzieci przeleżały podróż pod sufitem, na stercie waliz.

Gehenna miała zakończyć się po dotarciu do Lwowa, ale tak się nie stało. Z miasta nie sposób było się wydostać.

- Jak z dwójką małych dzieci wygrać bitwę o miejsce, bitwę o życie, w pociągu do Przemyśla? - kontynuuje nasz rozmówca. - Nie dało się. Wtedy pomogli Ludzie. Przez duże „L”. Znalazło się miejsce „na pace” odkrytego samochodu. Byle pod granicę.

Po stronie ukraińskiej był ogromny zator, który zdawał się nie mieć końca. Ludzie, którzy w nim utknęli, stwierdzili, że do odprawy jest 4-5 dni. Na dworze. W chłodzie. W deszczu. Dwa dni później zapłakaną matkę z dwójką brzdąców wypatrzyły chłopaki z wolontariatu, wracający po przewiezieniu darów. Zabrali do samochodu, ugościli, ogrzali i przewieźli komfortowo przez granicę „zieloną strefą”, bez czekania. Tamara i jej dzieci znaleźli się w Polsce.

Czytaj też: Uciekła z Ukrainy, w Szczecinie urodziła córeczkę. Maluina i Nikol opuściły szpital [ZDJĘCIA]

Cel: Koszalin

Tamara trafiła najpierw do kuzynki, do Wrocławia. Ale było już za późno, gdyż koczowało tam już blisko dwadzieścia osób. Następnie pojechała do Inowrocławia, do swoich znajomych. Mogła się tam zatrzymać na 2-3 dni, a potem trzeba było ruszać dalej. Wybór padł na Pomorze Zachodnie. Przed pandemią, Tamara przez pół roku pracowała w Międzyzdrojach, zwiedziła pas nadmorski, znajomość topografii teraz się jej przydała. Zdecydowała się na Koszalin i trafiła do pana Przemka.

- Twierdzi, że to dobre, spokojne miejsce. Chce tu żyć - mówi mężczyzna. - Prawdopodobnie na stałe, gdy mąż będzie mógł przyjechać. U nas są od wczoraj.

Dzieciom Tamary również spodobało się w Koszalinie. Niemal natychmiast, znalazły sobie przyjaciela.

- Olek to żywe i rezolutne srebro. Znalazł sobie kumpla, samoyeda, czyli dużą, białą sierściastą kulę - mówi pan Przemek. - Nie odstępuje go na krok. I tak, pies nauczył się ukraińskiego w jeden wieczór - dodaje z uśmiechem.

Z kolei Tatiana rozmawia z psem... po polsku.

- No, rozmawia, to za dużo powiedziane - kontynuuje pan Przemek. - Jako trzylatka w Międzyzdrojach chodziła do polskiego przedszkola, więc, dźwięki naszej mowy nie są dla niej obce, czasami przypomina sobie polskie słowo i natychmiast uczy brata. Z Tamarą jest łatwiej. Komunikujemy się posko-ukraińsko-rosyjskim narzeczem, ale nie ma większych problemów ze zrozumieniem, zwłaszcza, że każda konwersacja przypomina Tamarze zapomniane słowa.

Czytaj też: W pociągu ludzie mdleli, załatwiali się do woreczków. Anna nawet nie pożegnała się z mężem. "Daj Boże, żeby to wszystko się skończyło"

Potrzebna praca i mieszkanie

Tamara poszukuje 3-pokojowego mieszkania na wynajem, chodzi o dłuższy czas. Zamierza znaleźć współlokatorkę – także mamę z dzieckiem, by dzielić z nią miejsce, opłaty i pomagać sobie wzajemnie w opiece. Mieszkanie jest potrzebne najszybciej, jak będzie to możliwe, Olek pójdzie do przedszkola, a Tatiana do szkoły.

Żeby móc utrzymać siebie i dwójkę swoich dzieci, kobieta chce jak najszybciej znaleźć pracę w Polsce.

- Tamara z zawodu jest cukiernikiem, przygotowywanie ciast i tortów to jej specjalność - mówi pan Przemysław. - Pracowała w piekarni, potem w restauracji, także w Polsce, w sezonie – w innym czasie, innym życiu – przygotowywała ciasta w Odessie, dorabiała także jako kelnerka. Potrzebuje pracy, która pozwoli jej się utrzymać. Chętnie z uwzględnieniem specyfiki, tj. faktu, że musi dzieci odprowadzić lub odebrać ze szkoły, acz możliwe, że w tej sprawie wymiennie dogada się ze współlokatorką.

Jak dodaje pan Przemek, chodzi o legalną pracę "na biało" i za godziwe pieniądze.

- Taką, jaką sam chciałbyś dostać, będąc w jej sytuacji w obcym kraju - podkreśla. - Jeśli możesz pomóc, zadzwoń: 509 564 896.

Czytaj też: Mimo wojny Vladislav obronił się na piątkę! Ukraiński student szczecińskiej uczelni jest już inżynierem

Sonda
Czy zaangażowałeś się w jakiś sposób w pomoc dla Ukrainy?
Wielkie i małe gesty. Szczecin solidarny z Ukrainą

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki