Uniwersytet Opolski wciągnął z piekła sześciu Afgańczyków. Niesamowita historia o ucieczce przed śmiercią

i

Autor: mat.prasowe UO Uniwersytet Opolski wciągnął z piekła sześciu Afgańczyków. Niesamowita historia o ucieczce przed śmiercią

"Wojna, terror, śmierć". Jak Uniwersytet Opolski wyciągnął z piekła 16 Afgańczyków

2021-08-31 12:17

Ten jeden semestr z przeszłości najprawdopodobniej uratował im życia. Uniwersytet Opolski od 16 sierpnia prowadził skomplikowaną akcję wyciągnięcia z afgańskiego piekła swoich byłych studentów i rodziny pracownika uczelni. Z lotniska w Kabulu odleciało 16 z 18 osób. Poznaliśmy kulisy ewakuacji i relację z ogarniętego chaosem Afganistanu.

Dramatyczne e.maile zaczęły przychodzić 16 sierpnia. "Byliśmy u was, pamiętacie? Pomóżcie nam. Zabierzcie nas stąd! Wyciągnijcie nas z tego piekła" - pisali afgańscy studenci, którzy w przeszłości związali się z UO na jeden semestr, w ramach programu Erasmus+. Już wcześniej pracownicy opolskiej uczelni byli postawieni w stan gotowości; m.in. za sprawą jednego z pracowników. Afgańczyk był w stałym kontakcie ze swoją rodziną pozostającą w owładniętym wojną kraju. Ich korespondencja nie odbiegała znacząco od narracji byłych studentów: "To wojna, terror, śmierć" – pisali.

Zobacz koniecznie: Afgańczycy przyjadą do Opola?! Niezwykła interwencja UO!

Jasne było, że uczelnia musi reagować. Pytaniem otwartym pozostawała kwestia sposobu i metody działania. Halina Palmer-Piestrak, koordynatorka Programu Erasmus+ na UO przyznaje, że przełom nadszedł 17 sierpnia, z Warszawy.

Takich maili nie mogliśmy, nie byliśmy w stanie, nie chcieliśmy ignorować. Zastanawialiśmy się, co robić. I wtedy pojawił się impuls w postaci informacji, że dzięki pewnej wolontariuszce z Warszawy powiodła się ewakuacja rodziny pracownika afgańskiej uczelni wyższej, która współpracowała z naszym uniwersytetem...

Tak rozpoczęła się walka z czasem. Uniwersytet Opolski skontaktował się z wolontariuszką. Na pytanie o pomoc w uratowaniu 18 Afgańczyków (studentów i rodziny pracownika UO) miała odpowiedzieć tylko: "Mamy mało czasu, potrzeba wielkiego zaangażowania dużej grupy osób. Jeśli macie taki potencjał, powiem wam, co robić i działamy".

1 minuta na odczytanie e.maila. Co poradził Marcin Ociepa?

Wszystko budzi niepokojące i zaskakująco świeże skojarzenia. Ruszyła machina pomocowa, 19 sierpnia e.maile i sms-y odczytali posłowie, ministrowie, ambasadorzy, członkowie Parlamentu Europejskiego, czy wolontariusze rozsiani po całym świecie. Przygotowano informacje o 18 osobach, które UO chciał wyciągnąć z piekła. W tym czasie pracownicy wertowali kolejne dokumenty i analizowali prawne rozwiązania. Komunikaty były krótkie, niemal wojskowe.

- Poinstruowano nas, że urzędnik w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych czy Ministerstwie Spraw Zagranicznych będzie miał dosłownie minutę na przeczytanie tej wiadomości, bo podobnych trafi do niego setki, i wszystkiego, co najważniejsze, musi dowiedzieć się błyskawicznie - relacjonuje koordynatorka Erasmus+. W e.mailu miał być sposób kontaktu z Afgańczykami w Kabulu i numery ich paszportów. To wszystko. Odzywa się wiceszef MON Marcin Ociepa. Radzi: "wyślijcie wszystko na adres centrum operacyjnego MSZ, które zajmuje się sprawami ewakuacyjnymi, z dopiskiem, że wszystko jest ustalone z ministrem Marcinem Przydaczem z MSZ".

Zobacz też: Z głodu zjedli trujące grzyby. Trwa walka o życie maleńkich dzieci z Afganistanu

"Nie rozdzielajcie się!" Z 18-tki została 16-tka

Teraz 18-cioro Afgańczyków trafił na listę ewakuacyjną. To połowa sukcesu. Przez komunikatory przekazano im, jak mają się zachowywać. Muszą dotrzeć na lotnisko w Kabulu, do jednego, konkretnego punktu, gdzie odbiorą ich żołnierze z Polski i Ameryki. Przy sobie mają mieć tylko kilka rzeczy; wodę, suchy prowiant, telefony, powerbanki. W wysoko uniesionej na płycie lotniska w Kabulu ręce trzymają kartkę: "Univeristy of Opole". Na prawej dłoni mają wysmarowaną literkę "P".

Cała akcję koordynują pracownicy UO.... z wakacji w górach. Są w ciągłym kontakcie z 18-tką Afgańczyków. Do lotniska mają 40 kilometrów. W piątek informacja o wciągnięciu Afgańczyków na listę ewakuacyjną ostatecznie potwierdziła ambasada Polski w New Delhi. Zaczyna się najtrudniejszy etap ewakuacji; przed nimi stanowiska kontroli talibów.

Niestety, w tym czasie dwoje z wciągniętych na listę osób decyduje się zostać w Afganistanie. To dwie starsze osoby; członkowie rodziny pracownika UO. Jedną stratował tłum. – Być może ci ludzie obawiali się, że będą opóźniać grupę, że nie dadzą rady… Postanowili, że zostają - domyśla się Palmer-Piestrak. Z 18-tki została 16-tka. Na lotnisku nagle padają strzały.

Strzały na lotnisku w Kabulu

Kilkugodzinna cisza zostaje przerwana przez jeden z komunikatorów. Grupka oczekuje na lotnisku w Kabulu, kiedy padają strzały. Ktoś obok pada martwy. Jeden z talibów uderza mężczyznę kolbą karabinu w twarz, przystawia mu broń do skroni. Wtedy reaguje jego siostra. Zasłania go własnym ciałem. "Jeśli coś chcesz mu zrobić, to najpierw musisz zrobić to mnie". Talib odpuszcza.

Afgańczycy uciekli z piekła. Niedługo dotrą do Opola

16 osób bezpiecznie dotarło do Polski 22 sierpnia. W rządowych ośrodkach odbywają 10-dniową kwarantannę, ale niedługo dotrą do Opola. Wśród nich jest 5 studentów, reszta to członkowie rodziny pracownika UO. Rzecznik prasowy uczelni Maciej Kochański zdradził w rozmowie z SE.pl, że na miejscu odbędzie się spotkanie, podczas którego wspólnie wypracują pomysły na ich przyszłość. Obiecał, że ci, którzy zechcą studiować na UO, dostaną taką szansę.

Członkowie rodziny afgańskiego pracownika uczelni są w wieku do 2 do ponad 30 lat. Z polskiej kwarantanny od wycieńczonych Afgańczyków mnożą się SMS-y z podziękowaniami. -Przychodzą maile z całej Polski. Znajomi piszą: zainspirowaliście nas. Chcą pomóc, oferują wszelkie wsparcie, w tym psychologiczne - komentuje Palmer-Piestrak.

Afganistan pod rządami talibów. Jak wygląda sytuacja w kraju?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki