Wywalczyła 1,5 miliona za kulę w kręgosłupie

i

Autor: PAWEL JASKOLKA / SUPER EXPRESS

Bandyci postrzelili małą Anię! Winny jest policjant. Wielkie odszkodowanie w tle

2022-04-05 16:01

Policjant sprowokował bandytów, którzy napadli na bank na północy Wielkopolski! Efekt? Strzelanina! Policjant przed ostrzałem z kałasznikowa bandyty schował się za samochodem, w którym przypadkowo mała, 3-letnia Ania czekała razem z wujkami na swoją babcię i mamę. Dziewczynka została postrzelona w kręgosłup! Cudem przeżyła. Właśnie wywalczyła 1,5 miliona odszkodowania!

Chociaż ta historia wydarzyła się 24 lata temu, Ania spod Piły (woj. wielkopolskie) i jej rodzina dopiero teraz mogą powiedzieć, że czują, iż sprawiedliwość zwyciężyła. Tego feralnego dnia, 18 listopada 1998 roku, dziewczynka pojechała do Białośliwia z mamą, wujkiem i babcią. Gdy mama poszła do sklepu, a babcia do banku, trzylatka została z wujkiem w aucie. Tragedia zaczęła się dokładnie w chwili, gdy chciała zmienić kasetę w samochodowym magnetofonie. Dlaczego? Bo w tym samym czasie grupa bandytów napadła na bank. Weszli, sterroryzowali pracowników kałasznikowami i zażądali gotówki. Ktoś zadzwonił na policję, a komisariat w małym Białośliwiu był blisko banku. Niestety Piotr J., policjant, który odebrał telefon był przekonany, że zawiadomienie nie jest prawdziwe. - Głos w słuchawce był ściszony i o charakterystycznym młodzieńczym brzmieniu - napisała w uzasadnieniu wyroku pierwszej instancji sędzia Jolanta Czajka-Bałon. Ciąg dalszy tekstu znajduje się pod galerią zdjęć.

To, co wydarzyło się potem - doprowadziło do tragedii. Piotr J. wyszedł z komisariatu z myślą, że znajdzie dzieci, które robią policjantom głupi żart. Szedł przed siebie aż zaszedł przed bank. Tam zorientował się, że zgłoszenie nie było żartem... Na wysokości ściany szczytowej banku zauważył mężczyznę z "kałsznikowem". - Napastnik oddał w jego kierunku serię strzałów. Policjant oddał również jeden strzał niecelowany - opisuje sędzia. Przed bankiem pojawił się też drugi z bandytów. Również z bronią. Rozpoczęła się regularna strzelanina. Piotr J. podjął wtedy najgorszą z możliwych decyzji. Policjant schował się za samochodem, w którym siedziała malutka Ania ze swoim wujkiem. Ani on, ani ona nie byli świadomi niebezpieczeństwa. Ania chciała tylko przełożyć w magnetofonie kasetę, gdy seria strzałów z karabinu maszynowego trafiła ją w plecy. Przerażony wujek dziewczynki wziął Aneczkę w ramiona, na tylne siedzenie i uciskał kręgosłup i brzuch dziecka. W tym czasie bandyci wsiedli do swojego auta i odjechali, a pod bankiem w radiowozie pojawił się komendant komisariatu. Zabrał Piotra J. i razem ruszyli w pościg za napastnikami. Nie udzielili dziecku pomocy ani nie zabezpieczyli miejsca zdarzenia.

Bandytów tego napadu nigdy nie złapano. Na szczęście Ania przeżyła strzelaninę. Przez prawie rok była w Centrum Zdrowia Dziecka. Lekarze heroicznie o nią walczyli, niestety dziewczynka do zdrowia nie wróciła już nigdy, a to, co wycierpiała można nazwać - drogą przez piekło i mękę. - Ania cierpiała okropnie. Ktoś, kto czegoś takiego nie przeżył - chyba tego nie zrozumie - mówi "Super Expressowi" pani Wiesława, mama Ani.

W 2015 roku Ania, razem ze swoim pełnomocnikiem, Jerzym Podmokłym ze Złotowa, który prowadził tę sprawę nieodpłatnie, postanowiła zawalczyć o odszkodowanie od policji za swój ból, łzy i cierpienie. A przede wszystkim - za nieprofesjonalną i niezgodą z prawem postawę policjanta Piotra J., który był odpowiedzialny za to, co się wydarzyło. Sąd pierwszej, jak i drugiej instancji zgodził się z mecenasem Jerzym Podmokłym ze Złotowa, że Annie należą się pieniądze za wydarzenia z przeszłości. To w sumie 1,5 miliona złotych i comiesięczna renta. - To biegły Jarosław Grzelka, ekspert od techniki i taktyki policyjnych interwencji, wydał opinię, że policjant zachował się niewłaściwie - mówi mec. Jerzy Podmokły. Najpierw zbagatelizował zgłoszenie o napadzie przez arbitralne założenie, że jest ono fałszywe. A potem poszedł pod bank i demaskując swoją tożsamość wobec bandytów - sprowokował ich do strzelaniny w miejscu publicznym. - Postępowanie policjantów było niezgodne z prawem - nie miała wątpliwości sędzia Jolanta Czajka-Bałon z Sądu Okręgowego w Pile. A co gorsza potem Piotr J. nie udzielił Annie pomocy, tylko ruszył w pościg za bandytami. Ania nigdy nie wróci do sprawności fizycznej. Cierpi, a jej życie jest wyjątkowo bolesne.  - Odszkodowanie nie wróci nam zdrowia, ale przynajmniej nie musimy się nikogo prosić o środki na leczenie, a tak było kiedyś - mówi pani Wiesława.

Jak podkreśla mec. Jerzy Podmokły wniesienie pozwu o odszkodowanie było szansą dla Ani na godne życie. - W przygotowaniu pozwu pomagała mi moja synowa radca prawny Anna Podmokły. Przede mną może być jeszcze jedna bitwa do wygrania, jeżeli Prokuratura Generalna złoży skargę kasacyjną - mówi mec. Podmokły. - Mam nadzieję, że nikt nie zabierze mi pieniędzy, które są mi potrzebne do leczenia i godnego życia - mówi na koniec Ania.

Sonda
Czy tak wysokie odszkodowanie w tej sprawie to najlepsze rozwiązanie?
Sąd Rejonowy w Białymstoku. Rafał K. (39 l.) nie zatrzymał się do kontroli, omal nie rozjechał policjanta, padły strzały

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki