Stanisława Celińska: Teraz wolę śpiewać, niż grać w filmach

2016-06-10 5:00

Była wziętą aktorką teatralną i serialową. Grała w takich hitach, jak "Alternatywy 4", "Pieniądze to nie wszystko" czy w "Mamuśkach". Ale gdy kilka lat temu stanęła na scenie w Opolu i zaśpiewała swoją nową piosenkę, postanowiła zmienić swoje życie. Stanisława Celińska (69 l.) rezygnuje z aktorstwa, aby całkowicie poświęcić się muzyce. Jej płyty królują na listach sprzedaży, a na tegorocznym festiwalu otrzymała nagrodę specjalną "Super Expressu".

- Tegoroczny festiwal w Opolu należał do pani. Tyle nagród. Spodziewała się pani tego?

- Absolutnie nie. Bardzo się cieszę! Opole jest dla mnie bardzo szczęśliwe i ważne. Tu wydarzyło się bardzo dużo rzeczy ważnych w moim życiu.

- Jedną z nagród, którą pani otrzymała, jest nagroda specjalna "Super Expressu" - 100 tys. na kampanię promocyjną na naszych łamach. Muszę przyznać, że będę z przyjemnością pisał o pani!

- Bardzo się cieszę! To jest zupełnie niebywałe, że "Super Express" potraktował mnie tak szczególnie, z taką atencją. To jest bardzo potrzebne. To dużo znaczy. Kampania reklamowa w dzisiejszych czasach jest czymś bardzo istotnym.

- Wspomniała pani, że Opole wskazywało nowe drogi w pani życiu.

- Dokładnie. I podpowiadało mi, że moje jest na estradzie. Ale ja uporczywie chciałam grać. No, ale Boże kochany, to był mój zawód. W tej chwili jest go już mniej, w tej chwili zajmuję się muzyką i bardzo się z tego powodu cieszę.

- Wszystkie pani albumy królują na listach sprzedaży! Żaden polski artysta nie osiągnął w ostatnim czasie tyle, co pani.

- Tego się nie spodziewałam! Myślę, że człowiek powinien być szczery i robić to, co czuje, nie ulegać żadnym modom. I skoro mnie się taka muzyka podobała, to tak właściwie nagrywałam te płyty dla siebie.

- Pisze pani teksty o własnym życiu?

- Tak. Pomyślałam, że mam tyle lat, ile mam. Dosyć tych smutków. Kiedy się będę cieszyć życiem, jeśli nie teraz? I chciałabym tą chęcią do życia zarazić ludzi. Bardzo dużo jest dekadencji, smutku i rozpaczy, a naprawdę szkoda na to życia. Trzeba się cieszyć każdym dniem, dlatego chcę, żeby moje piosenki niosły pociechę, nadzieję, optymizm, jakąś radę. Żeby były życiowe.

- Usłyszała pani piękne słowa, że na pani koncerty ustawiają się kilometrowe kolejki ludzi ze złamanymi sercami, które pani potem skleja.

- Chciałabym, żeby tak było. Chcę, chociaż wcale nie jestem taka idealna i dobra. Ale wydaje mi się, że liczą się chęci człowieka. Mogą się dziać różne upadki, mogą pojawiać się problemy, ale ważne jest to, że człowiek chce iść właściwą drogą. Jeśli wybiera złą drogę, drogę mroku, to wiadomo, że to się źle skończy. Ja chcę ludzi namówić do takiej pozytywnej, dobrej drogi. Przychodzą do mnie bardzo różni ludzie. To niebywałe. To jest jakiś cud! Mówią, że moja muzyka jest terapeutyczna. Przytulają się do mnie. Pytają mnie o różne rzeczy, a nawet chwalą się, że urodził im się wnuk. Przychodzą też młodzi ludzie, co jest piękne. Chcę ich zarazić taką piosenką, na jakiej ja się kiedyś wychowałam.

Zobacz: Będzie druga część "Znachora"! Kto w nim zagra?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki