Marcin był strażakiem ochotnikiem w Osiu koło Świecia. Jak każdy strażak miał we wsi poważanie. Nie raz i nie dwa udzielał pierwszej pomocy poszkodowanym w wypadku.
Od ponad roku Marcin po wsi chodził dumny jak paw. Jego narzeczona Kamila urodziła córeczkę. Rodzina miała żyć długo i szczęśliwie. Tak się jednak nie stanie.
Tydzień temu szczęście Marcina i Kamili pękło niczym mydlana bańka. Marcin wtedy jechał ze znajomym Volkswagenem Bora. To jego kolega prowadził.
- Ze wstępnych ustaleń wynika, że kierowca volkswagena próbował wyminąć się z nadjeżdżającym z naprzeciwka samochodem. Stracił panowanie nad pojazdem i zjechał z drogi Samochód przewrócił się na bok i uderzył w nie dachem. – mówi nam Julia Świerczyńska oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Świeciu.
Kierowca samochodu jak i jego pasażer zostali odtransportowani śmigłowcem do szpitala. Stan kierowcy po wypadku był ciężki ale stabilny. Stan Marcina krytyczny.
Dlatego cała wieś modliła się w kościele o jego życie. Niestety Bóg chciał inaczej. Marcin zostanie pochowany za dwa dni. Jego narzeczona odchodzi od zmysłów.
Policja na razie nikomu nie postawiła zarzutów spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Śledczy nie przesłuchali kierowcy ze względu na stan jego zdrowia. Ważna też będzie opinia biegłego z zakresu wypadków samochodowych.