Szpital MSWiA w Bydgoszczy

i

Autor: Szpital MSWiA w Bydgoszczy Szpital MSWiA w Bydgoszczy. To tam trafiła do szpitala pani Elżbieta, która zmarła po kilku operacjach. Rodzina walczy o sprawiedliwość.

Rutynowy zabieg przerodził się w koszmar. Pani Elżbieta zmarła, a rodzina walczy o sprawiedliwość

2021-06-10 21:24

Pani Elżbieta miała przejść prosty, rutynowy zabieg. Operacja korekty odźwiernika żołądka przerodziła się w koszmar. Cierpiała pani Elżbieta, a przede wszystkim jej rodzina, która zarzucała lekarzom opieszałość i zaniedbania oraz ignorowanie faktu, że po pierwszym zabiegu stan 62-latki się pogorszył. Kolejne operacje nie przynosiły poprawy, aż w końcu pani Elżbieta zmarła. Jej rodzina - jak mówi - walczy o sprawiedliwość.

To miał być rutynowy, prosty zabieg. Pani Elżbieta trafiła do szpitala MSWiA w Bydgoszczy 14 lutego, gdzie przeszła zabieg korekty odźwiernika żołądka.

- Mama miała robiony wymaz na Covid-19. Musi być informacja, że jest negatywny - opowiada reporterom "Interwencji" Dominika Adamska, córka pani Elżbiety. - Następnie w niedzielę rano tata zawiózł ją do szpitala. Nie mógł z nią oczywiście wejść, musieli się pożegnać na korytarzu. Rodzina nie mogła odwiedzać mamy ani na początku, ani w trakcie pobytu.

Początkowo nic nie zwiastowało tragicznego finału tego zabiegu. Pani Elżbieta była operowana 15 lutego. Jak mówiła mężowi, zabieg trwał 40 minut. Kilka dni po zabiegu pojawiły się pierwsze dolegliwości. Kobieta czuła się fatalnie. Wymiotowała "czarną mazią", jak mówi rodzina.

- Mama zadzwoniła do mnie, że bardzo słabo się czuje. Mówiła, że ma ciśnienie 90/50, że oddycha jak rybka, że wszystko ją boli - opowiada córka pani Elżbiety. - Tłumaczyła, że lekarze kładą nacisk na to, żeby chodziła, a ona nie jest w stanie chodzić, bo ma nogi jak z waty.

Rodzina pani Elżbiety ma za złe lekarzom opieszałość. - Jak człowiek wymiotuje skrzepami i krwią, to znaczy, że coś się w jego organizmie dzieje, ma jakiś krwotok i zapewne już ma początki zapalania otrzewnej - tłumaczyła dziennikarzom "Interwencji" pani Dominika. - Lekarze nie zrobili absolutnie nic.

Minęło kilka dni od pierwszego zabiegu, a pani Elżbieta znowu trafiła na stół operacyjny. Jakby tego było mało, 25 lutego, po dwóch daniach pobytu na intensywnej terapii, stwierdzono u niej zakażenie koronawirusem.

- Druga operacja nie wniosła zbyt wiele do poprawy i funkcjonowania, szwy pękały w środku, na zewnątrz szew był w ropie. Po trzeciej operacji lekarz wiedział, że będzie potrzebna czwarta - mówi pani Agnieszka.

Niestety, mamy pani Agnieszki nie udało się uratować. Pani Elżbieta zmarła 18 marca. Miała 62 lata. W karcie zgonu lekarz medycyny sądowej wpisał podejrzenie koronawirusa.

Grób policjantki, która zabiła siebie i dziecko

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki