Dzięki niemu ubogie dzieci mają na czym uczyć się w e-szkole

2020-04-05 19:45

Jak to w pięknych i szlachetnych pomysłach bywa, plan Ireneusza Dybzińskiego (35 l.), informatyka z Zamościa (lubelskie) jest bardzo prosty i spontaniczny. Prosi dobrych ludzi o komputery i laptopy, które są im już niepotrzebne, robi z nich elektroniczne cudeńka i przekazywał rodzinom, których nie stać na zakup sprzętu tak potrzebnego dziś w zajęciach e-szkoły. - Odzew jest wielki, a potrzeby jeszcze większe, będę to robił dopóki starczy mi sił - deklaruje komputerowy spec z Zamościa.

Znajomi pana Irka mówią z uśmiechem, że szybciej poznał tajniki informatyki niż nauczył się dobrze czytać i pisać, po prostu to jest jego świat! Wiedzą to doskonale klienci jego firmy, w której od 2013 roku zajmuje się naprawdą sprzętu IT. Kiedy do Polski przyszła zaraza i zamknęto szkoły decydując się na nauczanie przez Internet mężczyzna przypomniał sobie o kilku rodzinach mieszkających w okolicy, których nie stać było na sprzęt zdolny obsłużyć elektroniczne lekcje.
- To było całkowicie spontaniczne, i tak muszę płacić podatki i czynsz za lokal, teraz wiem za co - tłumaczy pomysł, który wcielił w życie: na początek zapytał w sieci zaprzyjaźnione firmy, czy nie zbywa im niepotrzebnego sprzętu komputerowego. Takiego odzewu się nie spodziewał, pecety i laptopy przynosili nie tylko przedsiębiorcy, ale i mieszkańcy Zamościa.
- Wczoraj pierwszy komputer przyniosła pani w drodze do pracy, o 6.15 - mówi informatyk. Przeważają starsze egzemplarze, wśród których zdarzają się także prawdziwe perełki, takie jak prawie nowe laptopy czy wypasione komputery stacjonarne z dobrymi monitorami. Wszystkie czekają te same procedury.
- Rozkręcam je, czyszczę, wymieniam to co trzeba wymienić, aby służyły naprawdę długo i dobrze. Rodziców dzieci, do których trafią nie stać na to, aby za pół roku iść do serwisu - tłumaczy Ireneusz Dybziński.
Aby komputery trafiły dokładnie tam, gdzie są potrzebne o pomoc poprosił dyrektorkę szkoły w rodzinnej miejscowości. Pierwsze osiem laptopów trafi w poniedziałek do dzieci.
- Będą im dobrze służyły. Chcę robić to dopóki starczy mi sił, a ludzie będą dostarczać mi sprzęt. Potrzebujący będą także po przejściu epidemii - mówi Dybziński, który w zakładzie spędza teraz po kilkanaście godzin dziennie. - Mam nadzieję, że moje dzieci to zrozumieją. Na zrobienie tortu na urodziny córki miałem czas dopiero po 23-ej. 100 lat córeczko !
Jeśli ktoś chciałby pomóc panu Ireneuszowi, prosimy wysłać do niego mejla: biuro@fenix-zam.pl

Express Biedrzyckiej gość: Leszek Miller.