Maltretowany Kacper z Lubonia uciekł z domu. Upiorny ojczym usłyszał wyrok
Zakończył się proces w sprawie Roberta H., który maltretował swojego pasierba, 10-letniego Kacpra z Lubonia. Chłopiec w podartej koszulce i klapkach uciekł z domu na komisariat policji, gdzie opowiedział o piekle, zgotowanym mu przez ojczyma. W domu zostawił list pożegnalny do matki, w którym napisał: „Uciekam z domu. Mamo, żałuję, że mnie urodziłaś, żałuję, że z wami jestem. Do widzenia”. Opis cierpień, których doznał od ojczyma 10-latek jest wstrząsający.
W pokoju chłopca zamontowana była kamera, żeby ojczym miał nad chłopcem kontrolę. Poza tym mężczyzna stosował przerażający wachlarz kar. Kazał mu stać z wyciągniętymi w górę rękami i związywał mu ręce. Gdy chłopiec grał na komputerze, zamiast się uczyć podczas zdalnych lekcji, ojczym bił go pasem. Chłopiec nie mógł spać na łóżku, a gdy położył sobie głowę na poduszce, dostał za to lanie. Kacper nie mógł też sam zaglądać do lodówki, bo miał wiązane nogi i musiał klęczeć. Jedną z kar stosowanych przez ojczyma był nawet... zakaz czytania książek.
PRZECZYTAJ: Zrobił sobie dobrze na oczach 11-latki! Wystraszona dziewczynka o wszystkim opowiedziała
Proces matki i ojczyma chłopca ruszył przed poznańskim sądem w grudniu ubiegłego roku. Oboje usłyszeli zarzuty znęcania się nad dzieckiem. Sprawa, ze względu na jej charakter oraz dobro dziecka, toczyła się za zamkniętymi drzwiami. Zarówno Kacper, jak i jego młodszy brat trafili do rodziny zastępczej. Jak informuje PAP, poznański sąd uznał winę oskarżonych i skazał Roberta H. na karę 5 lat bezwzględnego więzienia. Jego żona, a matka Kacpra usłyszała wyrok jednego roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na pięć lat. Kobieta wyraziła skruchę za swoje zachowanie, a dodatkowo przyznała, że również ona była ofiarą przemocy ze strony Roberta H. Tę sprawę wyłączono do odrębnego postępowania.
Dodatkowo Robert H. otrzymał 10-letni zakaz zbliżania się do Kacpra na odległość mniejszą niż 100 metrów, nie może się z nim kontaktować i musi wypłacić mu nawiązkę w wysokości 20 tysięcy złotych. Wyrok jest nieprawomocny. Prokuratura zapowiedziała rozważenie apelacji, po wcześniejszym przeanalizowaniu pisemnego uzasadnienia orzeczenia pierwszej instancji.
- Ta sytuacja była o tyle tragiczna, że małoletni nie miał właściwie żadnego wsparcia w nikim. Agresorem okazał się ojczym i w to bagno przemocy wciągnął również Katarzynę W. - H., która początkowo broniła syna, ale jednak była zależna finansowo od oskarżonego, nie pracowała, mieli jeszcze wspólne dziecko – i tak naprawdę spowodowało to, że najpierw przyzwalała na niewłaściwe zachowania wobec małoletniego, a następnie zaczęła brać w nich udział. (...) Małoletni w domu tak naprawdę nie miał żadnego azylu, jego pokój był obskurny. Nie miał prawie żadnych zabawek. Karą – co jest kuriozum dla sądu tutaj – był zakaz czytania książek, jedną z kar. Tak więc pokrzywdzony nie miał w domu żadnej możliwości odreagowania tego stresu. Nie miał też kolegów, nie mógł ich zapraszać do domu, nie mógł wychodzić na dwór, nie miał komputera, żeby kontaktować się ze światem, oraz nie odnalazł wsparcia w służbach, bo przez okres pandemii nie chodził do szkoły - mówił podczas ogłaszania wyroku sędzia Krzysztof Kaźmierski.
ZOBACZ: Tragiczny pożar w Kole. Jedna osoba nie żyje!