Oszukani przez Hossa emeryci najchętniej widzieliby go w więzieniu. Ale już od prawie dwóch tygodni szef wnuczkowej mafii jest na wolności. Wyszedł zza krat, bo umorzono kolejną sprawę wobec niego. Zdaniem sądu bowiem nie można karać dwa razy za to samo. Ten sam Sąd Okręgowy w Poznaniu, na wniosek Prokuratury Okręgowej w Warszawie, po dwóch dniach znów wysłał Hossa za kratki, ale po mężczyźnie nie było już śladu. - Mój klient się nie ukrywa, tylko jest na kwarantannie - powiedział „Super Expressowi” Paweł Sołtysiak, który od początku broni Hossa.
Tym razem jednak od obrony mecenas przechodzi do… ataku! - Za dotychczasowe aresztowanie, które było niesłuszne, będziemy się domagać odszkodowania. Podatnicy będą musieli zapłacić za to 720 tys. zł - tłumaczy Sołtysiak. Jak to możliwe? Po pierwsze Hoss twierdzi, że jest niewinny i nigdy żadnego emeryta nie okradł. Po drugie, został skazany na 7 lat więzienia, a jego zdaniem wyrok zapadł na podstawie nielegalnych nagrań. Po trzecie Arkadiusz Ł. wpłacił 100 tys. zł poręczenia majątkowego i jak przekonuje adwokat, nie było potrzeby aresztowania jego klienta. - Dlatego areszt od marca 2017 r. do dnia wyroku we wrześniu 2019 r. w ogóle nie powinien mieć miejsca - mówi Sołtysiak. Dodaje też, że w Europejskim Trybunale Praw Człowieka toczy się założona przez niego sprawa. - Wobec mojego klienta naruszono przepisy konwencji dotyczące prawa do rozpoznania jego sprawy w rozsądnym terminie - precyzuje Sołtysiak.