Rodzice nastolatków podczas tego tragicznego zdarzenia byli na mszy w kościele w Straszęcinie. W Dzień Zaduszny modlili się za zmarłych ze swojej rodziny. W tym czasie ich syn mordował własną siostrę. Kiedy wrócili do domu, ich życie runęło, a serca popękały na tysiące kawałków.

Aleksander i Natalia byli wzorowymi uczniami. Cała rodzina M. cieszyła się nieposzlakowaną opinią. Co wstąpiło w piętnastolatka, że tak potraktował swoją siostrę? Aleksander M. miał zeznać, że usłyszał głos, który kazał mu to zrobić. Dlatego złapał kij, a później nóż i skatował Natalię. 

Chłopak natychmiast trafił do Policyjnej Izby Dziecka. Usłyszał zarzuty zamordowania siostry i przyznał się do popełnionego czynu.

Gdy śledczy przeglądali jego zapiski, byli przerażeni. Ten otwarcie pisał, że chce zabić siostrę. Po niej na jego "liście śmierci" byli też inni. Opisywał straszne praktyki i przyznawał za nie punkty. Już wtedy badający sprawę nabrali podejrzeń, że Aleksander może mieć poważne problemy natury psychicznej.

Bliscy pożegnali zamordowaną nastolatkę sześć dni po tragicznej śmierci. Załamani rodzice nie chcieli się z nikim dzielić swoim bólem. W Głowaczowej nie pojawiły się klepsydry. W uroczystości uczestniczyli rodzice, dziadkowie i najbliższe wujostwo. Nikt poza tym.