– Po śmierci żony musiałem się nauczyć być ojcem i matką. Wcześniej to Kasia zajmowała się synami, lubiła z nimi wyjeżdżać. Ja ciągle byłem w pracy – mówi ze smutkiem pan Tomasz.
Prokuratura nie stwierdziła zaniedbań szpitala. Co innego sąd cywilny. W pierwszej i w drugiej instancji uznał odpowiedzialność placówki za śmierć pani Katarzyny. Ale na razie nikt nie usłyszał zarzutów.